W drodze ku ukochanej - ks. Krzysztof Kowalik

W drodze ku ukochanej



Poidła dla zwierząt

Pozbawienie Ezawa ojcowskiego błogosławieństwa podzieliło obydwu braci. Ezaw nie mógł pogodzić się z tą sytuacją i zaczął nienawidzić Jakuba. Jego zawiść posunęła się do tego stopnia, że zamierzał zabić swego brata.

By zapobiec rozlewowi krwi Rebeka  doradziła Jakubowi, by udał się do jej brata Labana do Charanu i tam pozostał, aż minie złość Ezawa. Liczyła na to, że czas zagoi rany i doprowadzi do pojednania. Nie chciała, by zabójstwo sprawiło, że utraci obydwu synów. Bała się jeszcze jednej rzeczy. Starszy syn znalazł sobie żony pośród Chetytek. Co będzie jeśli młodszy uczyni podobnie? Tą obawą podzieliła się ze swym mężem Izaakiem. On podjął decyzję podobną to tej, jaką przed laty powziął Abraham. Zakazał Jakubowi poślubiać jakiejkolwiek kobiety z Kanaanu. Polecił natomiast synowi, by udał się do kraju przodków i odszukał swego wuja Labana, aby pojąć za żonę jedną z jego córek. W ten sposób Izaak chciał wprowadzić swego syna na drogę wiary, którą niegdyś wyruszył Abraham. Na niej miał on osiągnąć błogosławieństwo, dzięki któremu stanie się licznym narodem i posiądzie na własność kraj, który Bóg obiecał Abrahamowi.

Sen Jakuba
Tak Jakub rozstał się ze swymi rodzicami i bratem. Opuścił Beer-Szebe i wybrał się w drogę prowadzącą do Charanu. Podczas jednego z postojów przeżył niezwykłe spotkanie. Było to o zmierzchu, gdy zmęczony drogą zatrzymał się na nocleg. Wsparł głowę o kamień i zasnął. Jednak tej nocy jego sen był inny niż te, które miał do tej pory. We śnie ujrzał drabinę łączącą niebo z ziemią. Zstępowali i wstępowali po niej aniołowie. Na jej szczycie był obecny Bóg. Ten sam który objawił się Abrahamowi i Izaakowi. Teraz ukazał swój majestat Jakubowi. Przyszedł, by dać mu ziemię, na której Jakub odpoczywał. Obiecał mu również liczne potomstwo i nieustanną opiekę. To niezwykłe objawienia Boga przeraziło Jakuba. Po przebudzeniu postawił w tym miejscu kamień, by pełnił role steli – pomnika upamiętniającego spotkanie z Bogiem. Nazwał to miejsce Betel – „dom Boga”. Tu złożył ślub. Obiecywał, że za opiekę jakiej będzie doświadczał podczas swej wędrówki i szczęśliwy powrót do domu ojca uzna Boga za swego Boga, a Betel będzie traktował jako Jego sanktuarium. Będzie też oddawał Bogu dziesiątą część ze wszystkiego, co od Niego otrzyma.

Obecność Boga
W ten sposób Bóg wkroczył w życie Jakuba. Przyszedł do niego w trudnym momencie wędrówki w nieznane. Jakub zdobył przywilej pierworództwa. Uzyskał błogosławieństwo ojca. Wydawać by się mogło, że odtąd wszystko powinno być jednym pasmem sukcesów. Tymczasem musiał uciekać z własnego domu, by ratować swe życie. Wyruszał również, by szukać tej, z którą założy własną rodzinę. Gdzie zbuduje swój dom? Czy dane będzie mu powrócić do swego ojca i matki? Pewnie te i podobne pytania rodziły się w jego sercu podczas wędrówki. Może zastanawiał się, czy było warto zmagać się o rodowe przywileje i otaczać szacunkiem tradycje przodków. Teraz otrzymał odpowiedź, obietnicę, której wartość sprawdzi w kolejnych dniach swego życia. Będzie szukał obecności Boga w codziennych potrzebach. Od Niego będzie oczekiwał troski o codzienny chleb i odzienie. U Niego będzie szukał opieki podczas drogi jaką przyjdzie mu przejść. W Nim też będzie pokładał nadzieję na szczęśliwy powrót i rozwiązanie trapiących go problemów. W ten sposób zbuduje fundamenty swej wiary. Teraz ruszał w dalszą drogę prowadzony nie tylko radami i nakazami swych rodziców, ale umocniony słowem Boga. Uczył się zdobywać własne doświadczenie wiary.

W domu Labana
W swej wędrówce dotarł do Mezopotamii, którą jak jego przodkowie nazywał ziemią synów Wschodu. Tu zatrzymał się przy studni. Pasterze gromadzili swe stada. Czekali, aż zbiorą się wszyscy, by wspólnie odsunąć kamień chroniący studnię przed zasypaniem i napoić stada. Był więc czas na rozmowę. Pasterze okazali się pochodzić z Charanu. Oni dostarczyli Jakubowi wieści o jego krewnym Labanie. Usłyszał też, że jego córka Rachela ma przybyć ze swymi owcami do studni. Jakub chciał namówić pasterzy, by napoili swe trzody i wyruszyli na pastwiska. Pewnie miał nadzieję, że w ten sposób będzie mógł spotkać się ze swą krewną bez świadków. Ci odmówili. Szanowali zwyczaj oczekiwania na wszystkie stada i ich pasterzy. Rozmowę przerwało nadejście pasterki i jej stada. Była to Rachela. Jej widok poderwał Jakuba. Sam odsunął kamień spoczywający na studni i napoił przyprowadzoną trzodę. Potem przy powitalnym pocałunku popłynęły łzy. Z dala od swych bliskich spotkał córkę brata swej matki. Gdy pasterze opowiedzieli o tym Racheli, ta pobiegła do domu ojca oznajmić radosną wiadomość o nieoczekiwanym gościu. Laban wyszedł na spotkanie Jakuba, ucałował na powitanie i wprowadził do swego domu. Jakuba przebywając pośród swoich krewnych musiał zaznaczyć się pracowitością skoro po miesiącu Laban wyszedł z propozycją zapłaty za jego pracę. Mówił, że nie chciał wykorzystywać swego siostrzeńca, a może zauważył jego błysk w oczach, gdy ten spoglądał na Rachelę.
Przeczucie go nie omyliło. Jakub wyznał swe uczucie miłości względem Racheli. Wiedział, że przyszedł bez majątku i nie mógł złożyć zwyczajowego daru przekazywanego rodzinie narzeczonej. Dlatego zaproponował siedem lat pracy u swego krewnego w zamian za prawo do poślubienia jego córki. Ta decyzja nie była dla Labana prostą. Miał bowiem dwie córki starszą Lee i młodszą Rachelę. Co będzie, gdy jako pierwszą wyda za mąż młodszą? Czy przypadkiem starsza nie pozostanie na zawsze na jego utrzymaniu? Jednak propozycja siedmiu lat pracy przyszłego zięcia była zbyt kusząca, a poza tym siedem lat to długi czas, w ciągu którego wszystko może się jeszcze odmienić. Postanowił więc przystać na propozycję swego krewniaka. Zapewnił go, że woli oddać jemu swą córkę jemu niż komuś obcemu. W ten sposób dom Labana stał się domem Jakuba. Jak wielkie uczucie musiało płonąć w jego sercu względem Racheli skoro Biblia mówi, że te siedem lat wydawało mu się czasem tak krótkim jak kilka dni. Tak zawiłe ścieżki, po których kroczył Jakub, wydawały się prostować, choć niedługo okazało się, że będzie go czekać jeszcze wiele niespodziewanych przeszkód.

ks. Krzysztof P. Kowalik

Dwutygodnik Opiekun z 20.05.2014