Spotkanie prowadzące do rozstania - ks. Krzysztof Kowalik

Spotkanie prowadzące do rozstania



Wzgórza w okolicy rzeki Jabbok. To w podobnej scenerii rozegrało się spotkanie Jakuba i Ezawa

Świt rozproszył mrok jaki otaczał Jakuba. Jakkolwiek by rozumieć to, co wydarzyło się minionej nocy, teraz dalszą drogę rozpoczynał nazwany nowym imieniem Izrael. Niósł w sobie powołanie jakim obdarzył go Bóg.

Wiedział, że wcale nie będzie mu przez to łatwiej. Będzie nieustannie zmagał się w sercu o wiarę w Boga. Całe jego życie stanowić będzie przeprawę prowadzącą od zwątpienia do zaufania. Do tego dojdzie zmaganie z otaczającymi go ludźmi. Pośród nich będzie świadkiem jedynego Boga. Sam jeden ze swą wiarą stanie przeciw wszystkim i będzie się przeciwstawiać temu, co inni uznawali za pewne i oczywiste.

Lęk Jakuba
Przeżyte spotkanie z Bogiem dawało mu impuls do dalszej drogi. Ale wcale nie znaczy, że zdejmowało z niego wszystkie obawy. Tak jak podjął zmaganie z tajemniczą Postacią podczas przeprawy przez rzekę Jabbok, tak teraz przyjdzie mu zmagać się z tym, co miały przynosić kolejne dni. Jedyną siłą była nadzieja na zwycięstwo zapowiedziane przez Boga oraz błogosławieństwo jakie od Niego otrzymał. Pierwszą próbą było zbliżające się spotkanie z Ezawem. Nie wiedział co kryje się w sercu brata. Obawę mógł potęgować widok pocztu zbrojnych ludzi podążających z Ezawem. Czy on przyjął dary jakie mu przesłał? A może rozbudziły one jego gniew, dotykając dawnych ran i wywołując wspomnienia zabranego szczęścia. Jakub-Izrael musiał być pełen niepokoju skoro rozdzielił dzieci pomiędzy żony i niewolnice. Tę, którą miłował najbardziej – Rachelę umieścił jak największy skarb z synem Józefem na końcu orszaku, w najbardziej bezpiecznym miejscu. Poprzedzała ją Lea, a przed nią szły obie niewolnice. Jakub ruszył przed nimi tak, jak gdyby chciał sobą osłonić najbliższych. Wychodząc na spotkanie brata siedmiokrotnie oddał mu pokłon. Teraz nie szukał swej wielkości. Raczej zachowywał się jak gdyby chciał oddać odebrane przywileje. Wiedział, że gra może toczyć się o życie, a podczas minionych lat dobrze poznał jego wartość. Ponadto padając na ziemię uznawał w Ezawie jej gospodarza, a tym samym odwoływał się do najświętszego dla nomady prawa gościnności.

Tęsknota Ezawa
Czy lęk Jakuba był przesadzony, czy też czas zmienił jego brata? Ezaw przyspieszył na widok zbliżającego się Jakuba. Ale jego pośpiech nie wynikał z pragnienia zemsty, czy też z chęci walki. Miał otwarte ramiona, by ten, który powracał znalazł w nich schronienie. Z oczu braci popłynęły łzy. Jak wielka musiała być tęsknota Ezawa za bratem, że na początku spotkania nikogo nie widział poza nim. Dopiero po chwili zadał pytanie o kobiety i ich dzieci. Jego brat wracał jako głowa rodu. Na nim spełniały się słowa błogosławieństwa. Poświadczała to także obecność trzód. Ezaw pytał, a Jakub odpowiadał. W czasie rozmowy znów w sercu Jakuba-Izraela zrodził się niepokój. Czy wszystko, co zobaczył Ezaw nie przysłoni braterskiej miłości i nie obudzi w nim pretensji o wyłudzony przywilej pierworództwa i odebrane ojcowskie błogosławieństwo? Dlatego jeszcze raz postanowił przejednać brata darem, który stanowiły stada napotkane przez Ezawa. Ten nie chciał ich przyjąć. Mówił, że sam ma wiele dóbr. Czyżby obawiał się, że Jakub będzie mu potem zarzucał, iż wzbogacił się jego kosztem? A może rzeczywiście wystarczało mu to, co posiadał. Jednak po namowach zdecydował się przyjąć dar. Przekonało go naleganie, ale i zapewnienie Jakuba, iż doświadczył on dobroci Boga, który dba o jego potrzeby. W tej sytuacji nie przyjąć daru brata, to tak jak gdyby odrzucić łaskę Boga. Ezaw pogodził się z tym, że dla niego przychodzić ona będzie przez pośrednictwo Jakuba. Tak dał się pokonać i poddał się nieprzeniknionemu planowi Stwórcy.

Odnowienie więzi
Spotkanie przyniosło odnowienie braterskiej więzi. A jednak mimo tego drogi braci się rozeszły. Wprawdzie Ezaw proponował wspólną wędrówkę, ale Jakub wymówił się. Poprosił, by mógł iść wolniej za swym bratem. Uznał życzliwość Ezawa za wystarczającą gwarancją bezpieczeństwa, a mimo to nie poszedł za nim do Seiru. Ta górzysta ziemia nie była przecież tą, którą Bóg obiecał Abrahamowi. Znajdowała się bowiem na południowy wschód od Kanaanu. Skoro Ezaw wybrał ją na miejsce swego zamieszkania, to znaczy że pozostawił dziedzictwo rodu i poszedł własną drogą, na której w przyszłości zrodzi się naród Edomitów, nazwany od jego imienia. Ludzie ci, choć będą Izraelitom bliscy jak krewni, to okażą się ich wrogami. Odchodząc Jakub – Izrael pozostał wierny swemu powołaniu. Ruszył ku zachodowi. Teraz mimo trudów drogi wędrowało mu się  lżej, jak gdyby zrzucił z siebie ciężkie brzemię, kamień, który latami przygniatał jego serce. Mimo, że rozstał się z Ezawem, to przecież rozeszli się jak bracia, a nie jak wrogowie. Każdy wyruszył w drogę swego życia. Pierwszym miejscem postoju Jakuba było Sukkot. Ta nazwa oznacza szałasy. Biblia mówi, iż nadano ją na pamiątkę postoju Jakuba. Musiał tu pozostać dłuższy czas, skoro zbudował sobie dom, zaś dla zwierząt postawił szałasy. Ale miejsce to nie było celem jego podróży. Czekała go przeprawa przez Jordan, by dojść do ziemi obietnicy. Teraz chciał nabrać sił do dalszej drogi. A może zatrzymał się, gdyż czekał na słowo Boga, które wyznaczy kierunek jego marszu. Niektórzy podkreślają, że te kilka zdań tekstu biblijnego mówi wiele o dobroci Jakuba. Na czas postoju zatroszczył się  o schronienie dla rodziny, ale też o to, by trzody nie były narażone na skwar słońca, ani na chłód jaki przychodził w czasie pory padania deszczy. To, co czynił ukazało jak spotkanie z Bogiem przekłada się na codzienne życie, na pokorę i gotowość do przebaczenia, na troskę o bliźnich i całe stworzenie, które wyszło z rąk Stwórcy.

Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik