Modlitwa dnia - kolekta

Modlitwa dnia - kolekta

Katecheza liturgiczna wygłoszona przez JE Ks. Bp. Zbigniewa Kiernikowskiego 21 marca w Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej na zakończenie rekolekcji wielkopostnych Domowego Kościoła

W dzisiejszej katechezie liturgicznej uczynimy kolejny krok w przygotowaniu się do bardziej świadomego i pełnego uczestnictwa w Eucharystii, czyli do lepszego rozumienia i przyjmowania tajemnicy Jezusa Chrystusa, którą celebrujemy we Mszy św. Jest to tajemnica Jego życia, które wydaje się dla innych, dla nas - aby dać nam życie. Rodzice, szczególnie tu zgromadzeni członkowie Domowego Kościoła, na pewno rozumieją wagę tego problemu, jakim jest najpierw danie (przekazanie) życia, a następnie takie wychowanie i kształtowanie dziecka, by także ono potrafiło żyć nie dla siebie, ale dla kogoś, aby umiało dawać innym swe życie. Dziś tę tajemnicę Chrystusa wydającego się za nas będziemy rozważać w kontekście tego elementu celebracji Eucharystii, jakim jest kolekta, czyli oficjalna modlitwa dnia, oraz w świetle Liturgii Słowa dzisiejszej niedzieli, której głównym wątkiem jest pojednanie.

Kolekta - zebranie modlitw wiernych na początku zgromadzenia

Poprzednie katechezy poświęcone były wezwaniu: "Kyrie, eleison!" - "Panie, zmiłuj się!", wyrażającemu prośbę, byśmy przejrzeli i mogli widzieć naszą rzeczywistość oczyma Boga. Po tym wołaniu następuje hymn "Chwała na wysokości Bogu", który zostanie omówiony w późniejszym czasie, ponieważ nie występuje on w liturgii niedzielnej w okresie Wielkiego Postu. W dzisiejszej katechezie zatrzymamy się nad kolejnym elementem liturgii, to jest nad modlitwą kończącą obrzędy wstępne, zwaną kolektą albo oracją. Słowo "kolekta" pochodzi od łac. "coligere" - "zebrać", "zgromadzić", a słowo "oracja" od "orare" - "mówić", "prosić", "modlić się". W języku polskim kolektę najczęściej określa się terminem "modlitwa dnia". Jest to główna, oficjalna modlitwa liturgiczna, która występuje zazwyczaj zarówno w Eucharystii, jak i w Liturgii Godzin. Najstarsze z obszernych świadectw o chrześcijańskich zgromadzeniach podochodzi od żyjącego w II wieku św. Justyna, męczennika. Według jego relacji pierwsi chrześcijanie gromadzili się najpierw na słuchanie Słowa i dopiero po wysłuchaniu orędzia przychodzącego od Boga następował czas modlitwy. Miała ona charakter zbliżony do obecnej modlitwy wiernych (powszechnej), w której chrześcijanie zwracają się do Boga w potrzebach Kościoła, świata i swoich osobistych.

Jawi się w tym logika, według której modlitwa człowieka wierzącego jest kształtowana przez słuchanie Słowa Bożego: najpierw zatem słuchamy Słowa Bożego, a potem formułujemy modlitwy. To jest bardzo ważne, gdyż sami z siebie nie wiemy, o co się modlić. Dopiero będąc w relacji ze Słowem, które nas oświeca, zaczynamy wołać do Boga w sposób poprawny, właściwie wyrażając nasze prośby. Z drugiej strony, modlitwa jest potrzebna także wcześniej - przed słuchaniem Słowa. Znane są także sformułowania modlitwy, która przygotowuje do słuchania Słowa Bożego - jest to prośba o światło Ducha Świętego.

W obecnej strukturze Eucharystii kolekta zamyka obrzędy wstępne i zazwyczaj ma charakter prośby o wprowadzenie w tajemnicę danej celebracji. Po kolekcie rozpoczyna się Liturgia Słowa. Warto przypomnieć, że obrzędy wstępne Mszy św. tworzą: pozdrowienie, akt pokuty, "Kyrie, eleison", hymn "Chwała na wysokości Bogu" i właśnie kolekta. Trudno ustalić z całą pewnością, kiedy została ona włączona do liturgii właśnie w tym miejscu. Wiemy na pewno, że w V wieku, za papieża Leona Wielkiego, zajmowała już to miejsce (przed Liturgią Słowa), choć miała wtedy inny charakter. Leon Wielki sam ułożył wiele tekstów, które zachowały się w liturgii do dzisiaj. Cechuje je niezwykła zwartość i głębokie wyrażenie treści tajemnicy danego dnia. Są one także piękne pod względem literackim.

Jest możliwe i bardzo prawdopodobne, że to miejsce kolekty, nadające jej charakter wstępny, a także sama jej nazwa, są związane z pewnym średniowiecznym zwyczajem: chrześcijanie Rzymu, szczególnie w takich okresach jak Wielki Post, zanim zgromadzili się na celebracji Eucharystii, zbierali się przy tzw. stacjach, w różnych kościołach i stamtąd udawali się procesjonalnie do świątyni, gdzie była sprawowana Eucharystia pod przewodnictwem biskupa Rzymu. To zgromadzenie, zebranie się ludzi w danym kościele stacyjnym też nazywało się "kolektą", czyli "zebraniem". Podczas procesji do kościoła, gdzie miała być sprawowana Eucharystia, wierni wzbudzali różne intencje i wyrażali różne potrzeby - swoje i innych. Dlatego na początku liturgii przewodniczący tego zgromadzenia - biskup, wypowiadał słowa modlitwy, która zbierała te wszystkie poszczególne modlitwy. W zasadzie istota tej modlitwy pozostała niezmienna do dzisiaj: jest to zebranie poszczególnych modlitw, poszczególnych intencji tych wiernych, którzy się gromadzą na Eucharystii.

Struktura i treść kolekty

Kolekta ma określoną strukturę (budowę). Najpierw celebrans wzywa wszystkich: "Módlmy się", po czym następuje moment ciszy. Powinna to być dość długa chwila milczenia, która ma być czasem wytężonego, wewnętrznego wsłuchania się w siebie przed Bogiem, gotowości wtopienia się w myśl Boga, przylgnięcia do Jego woli, duchowej z Nim jedności, a także formułowania modlitwy osobistej. Dopiero po tej stosownej chwili milczenia celebrans niejako zbiera te modlitwy i wyraża je w oficjalnej modlitwie - kolekcie. Sama modlitwa w swojej strukturze zawiera przedstawienie treści liturgii sprawowanej danego dnia - wprowadza w tajemnicę oficjalnej modlitwy Kościoła i w następną część liturgii, jaką jest Liturgia Słowa, wyraża także prośbę o to, byśmy umieli tego Słowa słuchać i je przyjąć.

W tej modlitwie celebrans zwraca się do Boga Ojca (wyjątkowo tylko do innych Osób Trójcy Świętej), przez Chrystusa, w Duchu Świętym. Na początku tego wezwania wyrażony jest też zazwyczaj jakiś przymiot Boga, który ukazuje Go w pewnym aspekcie, np.: "Ojcze wszechmogący", "Ojcze miłosierny", "Boże łaskawy", "Boże wszechmocny" itd. Po tym wezwaniu następuje druga część modlitwy, która zazwyczaj mówi o dziele czy dziełach Boga, przede wszystkim w stosunku do człowieka, np.: "Ty pojednałeś ludzi ze sobą", "Ty stworzyłeś człowieka", "Ty okazujesz miłosierdzie", "Ty okazujesz swoją wielkość przez stworzenie, a jeszcze bardziej przez przebaczenie i litość". W dzisiejszej liturgii zaś usłyszymy: "Ty pojednałeś ludzkość ze sobą przez Twojego Syna". To odwołanie się do konkretnego faktu, do działania Boga, ukazuje, że modlitwa chrześcijańska nie jest zawieszona w próżni, ale rodzi się z wiary w to, co Bóg człowiekowi wyświadczył i co zostało człowiekowi objawione.

Kolejny element kolekty to prośba, będąca skutkiem ukazanych dzieł Bożych: skoro Bóg dokonał tych wielkich rzeczy, to prosimy Go, by Jego dzieło trwało oraz byśmy byli uzdolnieni do przyjmowania i przeżywania tego dzieła, by ono zakorzeniło się w nas - ludzie chrześcijańskim. W dzisiejszej kolekcie jest to wyrażone następująco: "Spraw, by lud chrześcijański z żywą wiarą i szczerym oddaniem spieszył ku celebracji Świąt Wielkanocnych". W tej prośbie zazwyczaj wyrażone są dwa aspekty: historiozbawczy, odnoszący się do bieżącego czasu - prosimy więc, byśmy w tym roku nadchodzące Święta Wielkanocne przeżywali z radością, oraz eschatologiczny, ponadczasowy - bo chrześcijanie dążą do przeżywania Świąt Paschalnych jako wejścia w zjednoczenie z Jezusem Chrystusem, który jest naszą Paschą. Tak więc w modlitwie nie ograniczamy się jedynie do prośby, byśmy dążyli do celebracji tegorocznej Wielkanocy, ale żebyśmy dożywszy do tych Świąt, mogli wejść w Wielką Noc, przeżyć Wielką Paschę - wielkie spotkanie z Jezusem Chrystusem.

Modlitwę kończy konkluzja zazwyczaj skierowana do Boga Ojca, przez pośrednictwo Jego Syna - Jezusa Chrystusa, w jedności Ducha Świętego, którą zamyka słowo "Amen". Odpowiedź: "Amen" stanowi integralną część kolekty, wypowiada je całe zgromadzenie, dlatego też powinno odpowiednio w tej wspólnocie wybrzmieć - powinno być wypowiedziane czy wyśpiewane z wielkim wewnętrznym zaangażowaniem: "Tak, niech tak się stanie" - bo takie jest znaczenie tego słowa; "Tak, ja wierzę, że to, co Bóg zaczął, doprowadzi do końca i ja chcę w tym uczestniczyć" - bo od nas zależy, czy my to dzieło Boga przyjmiemy. Nasza odpowiedź: "Amen" jest najprostszą i poniekąd najbardziej konieczną naszą reakcją, dzięki której przylegamy do dzieła, które Bóg wypełnił i które chce spełnić w nas.

Gdyby chcieć jeszcze dokładniej przyjrzeć się treściom kolekty, to da się zauważyć, że - wprowadzając w tajemnicę dnia - mają charakter pouczający, edukacyjny. Dobra modlitwa zawsze wychowuje. Chciałbym to podkreślić szczególnie w momencie, gdy kieruję te słowa do rodziców: uczyć dzieci dobrze się modlić - to znaczy dobrze je wychowywać. Nasze modlitwy często są zbyt egoistyczne, bo modlimy się o spełnienie próśb, których celem jest zaspokojenie naszych potrzeb, tymczasem prawdziwa modlitwa chrześcijańska odnosi nas do dzieła Boga - tego, które Bóg już dokonał, gdy w Jezusie Chrystusie pojednał świat ze sobą. Dlatego chrześcijanin w modlitwie będzie błagał Boga, by go uzdolnił do przyjęcia tego dzieła pojednania, by go wprowadził na drogę nawrócenia, by dał mu zrozumienie, kim jest, gdy Bóg do niego przychodzi, i by go uzdolnił do dania Mu odpowiedzi.

Przyjęcie pojednania z Bogiem - powrót do domu Ojca

Główny motyw dzisiejszej liturgii to pojednanie. Ma on swój wyraz zarówno w kolekcie ("Boże, Ty za pośrednictwem swojego Syna pojednałeś ludzkość ze sobą, spraw, aby lud chrześcijański z żywą wiarą i szczerym oddaniem śpieszył ku nadchodzącym Świętom Wielkanocnym"), jak i w Liturgii Słowa. Temat ten bardzo wyraźnie jest sformułowany w czytaniu z Drugiego Listu do Koryntian: "w Chrystusie Bóg pojednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo pojednania", kto "pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe". W Jezusie Chrystusie jesteśmy nowym stworzeniem, zostajemy wprowadzeni w nowy styl życia, zostaje z nas zdjęta "hańba Egiptu" - jak czytamy w pierwszym czytaniu, wyjętym z Księgi Jozuego.

Czym jest owa "hańba Egiptu"? Egipt w Biblii wyobraża miejsce, które wydaje się człowiekowi ratunkiem - gdzie człowiek podąża, by ratować swoje życie, ale mimo woli popada w niewolę. Chronienie się w Egipcie - wynikające z przekonania, że jesteśmy panami naszego życia, że musimy się sami o nie zatroszczyć, bo nie znamy nikogo, kto by nam to życie dawał - jest skutkiem grzechu pierworodnego, który nosimy w sobie od urodzenia. W ten sposób - obrazowo mówiąc - służymy "egipskiemu" faraonowi, czyli samym sobie. Właściwie chodzi o to, co - pod dyktando złego ducha (zwodziciela, diabła) - projektujemy jako własne szczęście. Właśnie ta wizja własnego szczęścia i tego, jacy powinniśmy być, jacy powinni być ludzie wokół nas, jest naszą niewolą - naszą "hańbą Egiptu". Jest jakby założeniem każdemu z nas na głowę kaptura z niewielkimi otworami na oczy, który zawęża nasze pole widzenia. Oczywiście, ktoś może powiedzieć: "Mnie jest w tym dobrze!" Izraelici także mówili, że w Egipcie było im dobrze - mieli garnki pełne mięsa, cebulę i czosnek. Gdy Mojżesz ich wyprowadził z Egiptu na pustynię, gdzie nie było drogi, gdzie nie było co jeść i pić i gdzie trzeba było zawierzyć Bogu, który miał w stosunku do nich swój plan - plan wyzwolenia ich od nich samych - tęsknili za niewolą, za tym kapturem, pod którym co prawda było im ciężko, ale wiedzieli, jakie były reguły gry - w ich życiu pod faraonem. Wiedzieli, kto jest panem.

Nieraz wyobrażamy sobie, że to, co sami w życiu zaplanujemy, wybierzemy, zbudujemy, da szczęście, że będzie nam w tym dobrze. Ale też przeżywamy rozczarowania, gdy się okazuje, że tak pieczołowicie konstruowane szczęście okazało się nową niewolą. Może się to stać w małżeństwie, gdy się w pełni nie spotkamy z drugim człowiekiem, gdy mąż i żona żyją "zakapturzeni", każde pod swoim kloszem, a spotykają się tylko wtedy, kiedy im jest wygodnie, i nie wchodzą do końca w tę jedność życia w Jezusie Chrystusie, nie wychodzą ze swojej wizji własnego szczęścia, nie spotykają się w pełni z drugim człowiekiem. Wiadomo, że tak wspólnota, takie małżeństwo nie będzie nigdy w pełni przeżyciem szczęścia i spotkaniem Boga. Nie będzie doświadczeniem wolności i komunii. W dzisiejszej liturgii ważny jest również moment pojednania, jakie dokonało się między ojcem a synem marnotrawnym. Wychodząc z domu ojca, młodszy syn zabrał to, co uważał, że mu się należało. Dramatyzm tej sytuacji pogłębia fakt, że według prawa majątek ojca mógł być dzielony dopiero po jego śmierci. Zatem przez tę swoją decyzję i czyn młodszy syn w swoim sercu w pewnym sensie zabił ojca, zniszczył swoją relację do niego, mówiąc: "Daj mi to, co mi się należy, a ja sobie bez ciebie poradzę". Następnie doświadczył tego, co to znaczy w jego życiu odrzucić ojca. Poznał siebie bez ojca, gdy pośród kryzysu, jaki przeżywał, przyszła mu myśl o domu ojca - nie czuł się synem i chciał wrócić jako najemnik, niewolnik. Ojciec jednak wyszedł ku niemu. Ojciec bowiem nie zabił w sobie obrazu syna. Możemy pomyśleć w tym kontekście o Jezusie Chrystusie jako Synu. Jezus jako Syn, który wie, że ma Ojca dającego życie, nie szuka swego tak jak ów młodszy syn, może sobie pozwolić nawet na to, żeby zostać zabitym - jak Jezus Chrystus. To w Nim, w Jezusie, który chociaż grzechu nie popełnił, tak dalece zbliżył się do grzesznika, że niejako "oddalił się" od Ojca właśnie po to, aby umożliwić grzesznikowi powrót do Ojca wraz z Nim. Sam grzesznik bowiem nie ma odwagi wrócić do Ojca. O takie właśnie pojednanie chodzi w naszym życiu - byśmy spotykali Ojca.

Bóg pojednał ludzkość ze Sobą przez Swojego Syna, który oddał swe życie za nas i przez to dał nam możliwość powrotu do Ojca. W tym powrocie nie przeszkodzi nam żaden grzech, oprócz grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, jakim jest nasz upór - nasze uporczywe trwanie w oddaleniu od Ojca. Jeśli nie chcesz powrócić do Ojca, Ojciec nie może cię do tego zmusić, nie może niczego zrobić wbrew twej woli. Jednak gdy zechcesz wrócić, gdy podejmiesz taką decyzję i powiesz: "Wracam", Ojciec jest przy tobie. Dlatego w dzisiejszej kolekcie prosimy, byśmy mieli wiarę żywą i szczere oddanie i w ten sposób byli całkowicie zorientowani na Ojca, by móc przeżywać radość powrotu - radość Paschy.