Chwała na wysokości Bogu
Katecheza liturgiczna wygłoszona przez JE Ks. Bp. Zbigniewa Kiernikowskiego w niedzielę 18 kwietnia w kościele pw. Św. Stanisława Biskupa Męczennika w Siedlcach.
Po omówieniu inwokacji "Kyrie eleison" oraz modlitwy dnia zwanej kolektą dziś zatrzymamy się nad hymnem "Chwała na wysokości Bogu". Jest to uroczysty i podniosły element liturgii. Wykonuje się go w czasie Eucharystii w dni uroczyste, a więc we wszystkie niedziele - poza Adwentem i Wielkim Postem, a także w uroczystości i święta oraz podczas szczególnie uroczystych celebracji (zob. OWMR 53).
Jest to starochrześcijański hymn, posiadający długą historię, w którym Kościół zgromadzony w Duchu Świętym uwielbia oraz błaga Boga Ojca i Baranka (zob. tamże). Początek tego hymnu jest zakorzeniony w ewangelicznym opisie wydarzeń towarzyszących narodzeniu Jezusa Chrystusa. W Ewangelii św. Łukasza po tym, jak anioł Pański przekazał pasterzom nowinę o narodzeniu się Mesjasza, czytamy: "I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli""(Łk 2, 13-14). Słowa te także dzisiaj otwierają ten hymn.
Zanim jednak przedstawię tę treść bliżej, chciałbym już na wstępie krótko wyjaśnić strukturę całego hymnu. Posiada on dwie zasadnicze części - oprócz wezwania wstępnego i zakończenia. Pierwsza odnosi się do Boga jako Ojca i na Nim jest skoncentrowana ("Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja. Panie Boże, Królu nieba, Boże Ojcze wszechmogący"), druga zaś dotyczy Jezusa Chrystusa, przedstawionego głównie jako Syn Boży i Baranek ("Panie, Synu Jednorodzony, Jezu Chryste. Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca. Który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami. Który gładzisz grzechy świata, przyjm błaganie nasze. Który siedzisz po prawicy Ojca, zmiłuj się nad nami. Albowiem tylko Tyś jest święty. Tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś najwyższy, Jezu, Chryste"). Cały hymn jest zwieńczony zakończeniem na podobieństwo aklamacji, towarzyszącej gestowi zwanemu elevatio, czyli ukazanie darów. Jest więc zebraniem i podniesieniem czy uwypukleniem treści całego hymnu w trynitarnej formule, w której Jezus Chrystus i treści z Nim związane stanowią ten najbardziej przystępny dla człowieka "element". Jest to wyznanie, że Jezus Chrystus jest Panem. Można też powiedzieć, że cały ten hymn, a zwłaszcza jego zakończenie: "Z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca. Amen", jest w pewnym sensie antycypacją (figurą) doksologii, która kończy Modlitwę Eucharystyczną. W liturgii Kościołów Wschodnich ten hymn jest nazywany "wielką doksologią".
Objawienia chwały Boga w dziele stworzenia i historii zbawienia
W dzisiejszej katechezie zatrzymamy się nad początkowym wezwaniem: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli". Pierwszy jego człon: "Chwała na wysokości Bogu" wyraża to, co stanowi sens wielu doświadczeń człowieka, stającego przed Bogiem; człowieka, który odbiera objawienie się Boga i ma świadomość Jego wielkości. Gdy śledzimy w Biblii momenty, w których występuje to pojęcie "chwała", "chwała Boga", to widzimy, że pierwszym przejawem objawienia się chwały Boga jest samo dzieło stworzenia, Bóg jest chwalebny w swoich dziełach, w tym, czego dokonał. Najwyższym przejawem tej chwały Bożej (hebr. "kebod") na płaszczyźnie stworzenia jest człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Wyraża to bardzo wymownie Psalm 8. Drugi aspekt objawiania się chwały Boga w Jego działaniu wobec człowieka po jego grzechy jest tym wszystkim, co nazywamy krótko historią zbawienia, a co prowadzi do nawrócenia człowieka, albo lepiej: co przez nawrócenie doprowadza człowieka ponownie do właściwej relacji z Bogiem, by mógł być na nowo objawieniem chwały Boga w świecie. Jest to więc działanie Boga w stosunku do człowieka, który odszedł od Niego przez grzech. Bóg jednak idzie za tym człowiekiem, stwarza mu takie warunki, doprowadza go do takich sytuacji, by człowiek poznając chwałę Boga, mógł się nawrócić - ponownie zwrócić się do Boga. I dokonuje się to najpierw za pomocą różnych zjawisk zewnętrznych. W Biblii mamy wiele tego rodzaju zjawisk czy wydarzeń: Bóg zjawia się w ogniu, w słupie obłoku, w burzy, w różnego rodzaju wizjach, jaki mają prorocy oglądający Boga zasiadającego na tronie (zob. Iz 6,1; 66,1; Jr 3,17; Ez 1,26; Dn 7,9) czy, jak w Apokalipsie, Boga zasiadającego na tronie (np. Ap 1,4; 3,21; 4,2), przed którego tronem stoi Baranek (zob. Ap 5,6n.13). To są różnego rodzaju wizje, które mają wybrani ludzie - prorocy po to, by obwieszczać innym - swoim braciom, chwałę Boga.
Chwała Boga objawiała się w podobny sposób również w czasie ziemskiego życia Jezusa Chrystusa. Ewangelie w kilku miejscach mówią o pewnych formach teofanii, czyli objawienia się Boga. Wspomniałem na wstępie o przedstawionych przez św. Łukasza zjawiskach, które towarzyszyły narodzeniu Jezusa. Potem występują one również w czasie Jego publicznej działalności. Przypomnijmy: podczas Chrztu Jezus wchodzi do wód Jordanu, a gdy z nich wychodzi, otwierają się niebiosa, zstępuje Duch Święty i rozlega się głos Boga: "Ten jest mój Syn umiłowany" (np. Mt 3,16-17). Podobnie dzieje się na górze Tabor wobec wybranych uczniów: Piotra, Jakuba i Jana (np. Mt 17,1-5). Jezus również o sobie powiedział, jak zapisał św. Jan Ewangelista, że przyszedł na świat po to, aby objawiła się chwała Boga, aby na Nim dokonało się wsławienie Boga. Na Jego prośbę "Ojcze, wsław twoje imię" odpowiedział głos z nieba: "Już wsławiłem i jeszcze wsławię" - moje imię w Tobie, Jezusie Chrystusie (zob. J 12,27-29).
Jezus Chrystus kulminacją objawienia chwały Ojca
Punktem kulminacyjnym objawienia się chwały Boga jest Jezus Chrystus. Bóg-Człowiek podjął nasze ludzkie życie i został potraktowany jak człowiek - jak grzesznik, chociaż On grzechu nie popełnił. I właśnie tak potraktowany Jezus - zniekształcony przez ludzki grzech, co wyraża wymownie scena, kiedy Piłat przedstawia umęczonego Jezusa tłumom i mówi: "Oto człowiek" (J 19,5). Jest to ten sam Jezus, Wcielone Słowo, o którym autor Listu do Hebrajczyków powie: "jest On odblaskiem chwały Boga i odbiciem Jego istoty" (por. Hbr 1,3). Właśnie ten Człowiek, który przyjął na siebie skutki grzechu, dał się ukrzyżować i powstał z martwych. Możemy więc powiedzieć, że chwałą Boga - objawieniem się Jego chwały - jest człowiek, który ma właściwe odniesienie do Boga nawet w największym poniżeniu. Człowiek, który przyjmuje prawdę, że jest dzieckiem Bożym i w tym życiu śmiertelnym, w którym codziennie przeżywa różnego rodzaju trudności i radości, ma okazję się nawracać i dawać Bogu miejsce w swoim życiu. Bóg do swojej chwały wynosi takiego człowieka, który w historii własnego życia daje Mu miejsce.
Obrazy, które roztacza Jezus: "zasiądziecie na dwunastu tronach i będziecie sądzić pokolenia Izraela" (por. Mt 19,28), stanowią odniesienie do sytuacji człowieka, który idąc za Jezusem Chrystusem, przeżyje swoje życie podobnie jak On, doświadczając uniżenia, odrzucenia, czasem prześladowania, ale ostatecznie odnajdzie. Przeżywając to wszystko w imię Boga - Jezusa Chrystusa, potrafi w tym wytrwać w oparciu o Niego i dlatego świadczy o Jego mocy. Taki człowiek jest wyniesiony do udziału w naturze i chwale Boga. To stoi w zupełnej opozycji do tego, co sobie uzurpuje szatan. W księdze Apokalipsy jest mowa o tronie szatana, czyli o bałwochwalczej koncepcji życia (zob. Ap 2,13), albo o Bestii czy Wielkiej Nierządnicy lub Babilonie jako obrazach wyrażających samowywyższenie się (zob. Ap 17 - 18, por. Iz 47,1). To oznacza, że tam, gdzie człowiek zdobywa chwałę dla siebie, gdzie sam siebie wynosi na tron, staje się przeciwnikiem Boga - jest kimś, przez kogo działa szatan. Królowanie człowieka jest możliwe tylko w przyobleczeniu chwały Boga - czyli jeśli człowiek przyjmie uniżenie. Uzna właściwy wymiar swej ludzkiej egzystencji przed Bogiem. Wtedy uczestniczy w chwale Boga. To jest wielki paradoks.
Dlatego śpiewając hymn "Chwała na wysokości Bogu" wpatrujemy się w Jezusa Chrystusa - jednorodzonego Syna Bożego, który dał się uniżyć dla nas właśnie jako Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. A uczynił to, byśmy my przyjmowali w naszej codzienności momenty, sytuacje uniżenia, upokorzenia, wiedząc, że to są właśnie stopnie, które wprowadzają nas w uczestnictwo w chwale Boga, w takie właśnie zwycięstwo, jakie stało się w Jezusie Chrystusie.
" a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania"
Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę nad drugim członem początkowego wezwania hymnu: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli". Sięgając do tego tekstu w jego oryginalnej wersji - a mianowicie do Ewangelii św. Łukasza (2,14), łatwo dostrzeżemy, że jego współczesne przekłady mają inną formę. Czytamy tam " a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania" - upodobania Boga. W oryginalnym, greckim tekście słowo eudokia oznacza dobrą wolę, zadowolenie, upodobanie, życzliwość. Naturalnie chodzi o dobrą wolę i upodobanie, jakie Bóg objawia w stosunku do człowieka. Oznacza to dobro wolę w znaczeniu benevolentia, czyli to, że ktoś dla kogoś dobrze chce. Nie chodzi tu natomiast o ludzi dobrej woli. Wyrażenie greckie odpowiada hebrajskiemu, w którym jest zawarty zaimek jego i ten zakmek nie został uwzględniony w przekładzie. Polskie: "a na ziemi pokój ludziom dobrej woli", pochodzące z przekładu Wulgaty: pax in terra hominibus bonae voluntatis sugeruje jakoby chodziło nie o upodobanie ze strony Boga w człowieku lecz o dobrą wolę człowieka. To są jednak dwie różne sprawy.
W oryginale jest zatem: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania", czyli upodobania Bożego, to znaczy tym, w których Bóg ma upodobanie, którzy przyjmą, zaakceptują w sobie fakt Bożego upodobania. A w kim Bóg ma upodobanie? Gdy ten hymn był po raz pierwszy śpiewany przez zastępy niebieskie, usłyszeli go pasterze. Bóg ma upodobanie właśnie w człowieku, który jest prosty, który akceptuje swoją sytuację życiową i który zwraca się do Boga. Nie chodzi tu więc o ludzką dobrą wolę, chociaż tego nie można wykluczyć, lecz o zakomunikowanie, że to Bóg ma upodobanie w człowieku, w tym człowieku, który właściwie rozezna swą sytuację, a nie stawia się na pozycji konkurenta Boga. Do takiej niewłaściwej postawy może doprowadzić nas także nasza niby dobra wola, to znaczy taka, jaką ja uważam za dobrą (dla mnie), jeśli będzie tylko ludzką dobrą wolą, bo ona nie zawsze pokrywa się z upodobaniem Boga. Ileż my rzeczy robimy z naszej dobrej woli i potem pokazuje się, że ta nasza dobra wola ma jako cel i odniesienie jedynie nasze dobro, naszą dobrą sytuację! Ileż razy mimo naszej dobrej woli wchodzimy w konflikt z drugim człowiekiem!
Tymczasem chodzi o to, że to Bóg ma we mnie upodobanie - szczególnie wtedy, gdy ja rezygnuję z mojej, według mnie (czyli dla mnie) dobrej woli, tak właśnie, jak to uczynił Jezus Chrystus - ten uniżony, ten, który przeszedł przez tajemnicę krzyża i śmierci. Na Nim spoczęło upodobanie Boga, które przeprowadziło Go przez krzyż, śmierć i grób do chwały zmartwychwstania, wywyższenia i mocy udzielenia Ducha Świętego na przebaczenie grzechów.
Chwała Boga przez uniżenie się człowieka
Jak wspomniałem na wstępie, "Chwała na wysokości Bogu" to hymn pochwalny na cześć Boga Ojca i Jezusa Chrystusa. Wyznajemy w nim, że Jezus Chrystus uniżony i zmartwychwstały - jako Baranek Boży jest Panem. Jest to biblijny obraz wyrażający zwycięstwo i panowanie Jezusa nad całym stworzeniem, szczególnie nad tym, co stanęło przeciwko Niemu. To zwycięstwo i panowanie Jezusa Chrystusa zaistniało wskutek Jego śmierci i zmartwychwstania (zob. Ap 5).
Pragnę w tym miejscu poczynić praktyczną uwagę. Bywa często, że gdy wypowiadamy słowa: "Baranku Boży", podczas śpiewu tego hymnu automatycznie bijemy się w piersi, podobnie jak na zakończenie litanii, gdy mówimy czy śpiewamy: "Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami " Otóż ten gest bicia się w piersi nie jest właściwy podczas śpiewu "Chwała na wysokości Bogu", gdyż nie jest to hymn pokutny, ale radosny, pochwalny.
Jeśli dobrze rozumiemy naturę tego hymnu, to będziemy go śpiewać w pełni radości, bez elementów pokutnych. Natomiast będziemy kontemplować uniżenie Jezusa Chrystusa i nasze uniżenie, które dokonuje się nie wtedy, gdy się tutaj, w kościele uderzę w piersi, tylko gdy mój bliski - mój mąż, żona, zrobi mi przykrość, a ja to przyjmę spokojnie, dam się trochę "zdetronizować". I to stanie się chwałą Boga, a nie to, że ja się uderzę w piersi. Bo jeśli nawet to uczynię, to czy wyznam, że Jezus jest Panem wtedy, gdy okoliczności, czy ktoś mnie trochę dotknie, w czymś upokorzy, poniży? Dlatego podczas hymnu właściwszy jest inny gest: na słowa "Jezu Chryste", powinniśmy zrobić lekki pokłon - schylić nieco głowę, bo właśnie wobec Jezusa, który się uniżył, a następnie został wywyższony i stał się jedynym Panem, czynimy pokłon, prosząc byśmy stawali się podobnymi do Niego.