Chwała na wysokości Bogu, cz. II

W dzisiejszej katechezie kontynuujemy omawianie hymnu "Chwała na wysokości Bogu". Naszą uwagę skoncentrujemy na części poświęconej formom oddawania czci Bogu Ojcu, co wyrażone jest w drugiej części hymnu w pięciu czasownikach: "Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy."

Struktura hymnu

Na wstępie pragnę przypomnieć, że hymn "Chwała na wysokości Bogu" rozpoczyna się słowami, jakie aniołowie wypowiedzieli przy narodzeniu Jezusa Chrystusa. Bardzo wcześnie wszedł on do liturgii. W różnych formach jest w niej obecny już w IV wieku. Z czasem uległ rozbudowaniu i stał się częścią uroczystej Liturgii Eucharystycznej. Ze względu na wagę i doniosłość tego hymnu, na pewnych etapach historii Kościoła jego użycie było ograniczone do celebracji z biskupem, gdyż tylko on mógł go intonować; inni celebransi, czyli prezbiterzy, czynili to tylko w okresie Zmartwychwstania Pańskiego. Był też taki czas, kiedy ów hymn zasadniczo wiązał się z liturgią godzin, to znaczy ze śpiewem psalmów i słuchaniem słowa Bożego. I do dzisiaj w Kościele wschodnim jest on używany właśnie w takim kontekście liturgicznym.

Omawiany hymn - jak już to było wspomniane - ma trzy zasadnicze części. Pierwszą stanowi wprowadzenie, które zawiera słowa aniołów: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli", czyli właściwie, jak tłumaczyłem ostatnio - ludziom "upodobania Bożego". Po tym hymnie anielskim następuje druga jego część, czyli uwielbienie Boga Ojca. Trzecia zaś część dotyczy Baranka Bożego - Jezusa Chrystusa. Całość kończy formuła zbierająca i wspominająca Ducha Świętego: "z Duchem Świętym, w chwale Boga Ojca", po czym następuje: "Amen".

Należy przy tej okazji zauważyć, że Duch Święty jest tylko wspomniany w zakończeniu. Część dotycząca Ducha Świętego była początkowo bardziej rozbudowana. W takiej formule hymn miał bardziej proporcjonalną budowę i pełniej wyrażał charakter trynitarny: odnosił się do Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego. Jednakże część poświęcona Duchowi Świętemu nie przyjęła się powszechnie, prawdopodobnie ze względu na to, że chciano bardziej wyakcentować moment chrystologiczny. Być może było to spowodowane faktem, że w nauce i praktyce życia Kościoła z pozycją i rolą Jezusa Chrystusa wiązało się najwięcej kontrowersji. Najwięcej też błędów i herezji powstało w odniesieniu do Jego Osoby. Ten fakt wiąże się właśnie z rolą, jaką Jezus Syn Boży i Wcielone Słowo, Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, zabity i żyjący Baranek przyjmuje wobec stworzenia i w całej historii zbawienia. Dlatego też tak ważne jest eksponowanie, podkreślanie, tłumaczenie, przekazywanie, kim jest naprawdę Jezus Chrystus. Tą częścią, która mówi o Nim jako Baranku Bożym, Synu Ojca (a więc ukazuje Go w funkcji zbawczej w stosunku do człowieka, do ludzkości), zajmiemy się jednak później.

…bo wielka jest Chwała Twoja

Dziś zatrzymamy się bliżej nad częścią drugą, dotyczącą Boga Ojca: "Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja. Panie Boże, Królu nieba, Boże Ojcze wszechmogący". Zauważmy, że ten tekst ma trójdzielną budowę. Pierwszy jego element stanowi pięć czasowników, wyrażających czynności człowieka: chwalimy Cię, błogosławimy Cię, wielbimy Cię, wysławiamy Cię, dzięki Ci składamy. Następnie mamy krótką motywację oddawania czci Bogu. Wszystko, co człowiek czyni w stosunku do Boga, ma swe uzasadnienie w słowach: bo wielka jest chwała Twoja (łac. propter magnam gloriam tuam - dosł. z powodu, ze względu na wielką chwałę Twoją). Tak więc Boga chwalimy, błogosławimy, wielbimy, wysławiamy - tylko i wyłącznie ze względu na Jego wielką chwałę, w której się On objawia i którą objawia przez swoje działanie. Oddawanie chwały Bogu ze strony człowieka, to nie tylko czynność odniesiona do Boga, owszem, ale ma ono też drugi aspekt - pozwala człowiekowi odnaleźć właściwe miejsce dla siebie, określić swój rzeczywisty wymiar wobec Boga, a w konsekwencji także wobec drugiego człowieka. Tak więc oddanie chwały Bogu okazuje się pożyteczne, korzystne dla człowieka, gdyż pozwala mu lepiej zrozumieć siebie i drugiego. Trzeci element tej części hymnu zawiera dwa tytuły Boga: Bóg - Król Nieba i Bóg - Ojciec Wszechmogący.

"Chwalimy Cię" - uznajemy, że Bóg jest najważniejszy w naszym życiu

Najpierw zatrzymajmy się nad czasownikami oznaczającymi czynności człowieka. W pewnych sytuacjach życiowych ta refleksja może nam pomóc odnaleźć właściwe miejsce dla siebie. Jest to niezmiernie ważny moment, bowiem nieumiejętność określenia swego miejsca przed Bogiem i swego wymiaru wobec Boga to jeden z istotnych problemów człowieka. Na różne sposoby zwracam uwagę na to, że nieszczęście człowieka, jego konflikty wewnętrzne i zewnętrzne, wynikają z nieumiejętności odnalezienia siebie na właściwym miejscu; człowiek wskutek grzechu pierworodnego często chce być kimś innym niż jest, próbuje stawać na innym miejscu niż stoi, chce robić co innego, niż to, do czego jest powołany, itp.

Jaką postawę wobec Boga przyjmujemy, oddając Mu cześć? Zatrzymajmy się najpierw nad czasownikiem chwalimy Cię (laudamus te). Na marginesie warto zaznaczyć, że pierwsze wezwanie w wersji polskiej: chwalimy Cię, bardziej odpowiada czwartemu w wersji łacińskiej: glorificamus te. Natomiast łacińskiemu laudamus te, odpowiada raczej polskie: wysławiamy Cię. Mówiąc o chwale Boga, mamy na myśli Jego znaczenie, Jego wagę, ważkość (hebrajski termin kabot - chwała w swoim pierwotnym znaczeniu oznacza ciężar). Chwalić kogoś to znaczy uznać jego ważność w swoim życiu. Kiedy zatem oddaję Bogu chwałę, to uznaję, że tylko On jest ważny. W aklamacji Chwalimy Cię - wyznajemy jako wspólnota, że nie jesteśmy ważni sami z siebie, ale że ważny jest Bóg. Jeśli to rozumiemy i przyjmujemy - jeśli każdy z nas to rozumie, odkrywamy wówczas i akceptujemy właściwie naszą i swoją pozycję przed Bogiem i przed drugim człowiekiem. Wtedy też na pewno zaczną się lepiej układać także nasze wzajemne relacje.

Bo problemy istniejące między ludźmi wynikają z przekonania każdego o własnej ważności, każdy z nas myśli "Ja jestem ważny" i z tego swojego punktu widzenia ocenia innych i odpowiednio ich traktuje. Jedną z chorób człowieka jest właśnie przywłaszczanie sobie chwały, czyli czynienie siebie ważnym. Ma to różne przejawy i prowadzi do kontrowersji, wskutek czego jest rozbijana prawdziwa jedność i komunia. Tworzy się natomiast indywidualizm i swoista rywalizacja. Uzdrowienie z tej choroby to oddawanie chwały Bogu - indywidualnie i wspólnotowo. Nie wystarczy, że ja jestem o tym przekonany w głębi mego serca. Trzeba to wyrazić, bo gdy mamy poczucie wspólnoty i świadomość, że jesteśmy ludźmi oddającymi Bogu chwałę, to bardziej też potrafimy żyć właściwie ze sobą.

Jakie jeszcze treści niesie ze sobą oddawanie chwały Bogu? Zwroty: oddać chwałę Bogu czy dać chwałę mogą też mieć znaczenie: powiedzieć prawdę, uznać prawdę. Odnajdujemy je też w Ewangelii: uzdrowionego przez Chrystusa ślepca faryzeusze zaklinają: oddaj Bogu chwałę, daj Bogu chwałę, to znaczy: powiedz prawdę, wejdź w prawdę (zob. J 9,24). Gdybyśmy oddawali więcej chwały Bogu, uznawali, że to On jest ważny, wtedy żylibyśmy w prawdzie i popełnialibyśmy o wiele mniej błędów, omyłek. Dlaczego bowiem kłamiemy? Bo chcemy ukazać siebie innymi niż jesteśmy, chcemy coś zyskać, być lepiej ocenieni. Przez to jednak przyoblekamy się jakąś fałszywą chwałą, odbieramy chwałę należną Bogu - nie w sposób teoretyczny, ale niszcząc prawdę między nami. Dotyczy to drobnych, pospolitych kłamstw, ale obejmuje całą postawę człowieka, czyli prawdziwość jego egzystencji, jego życia w prawdzie lub w zakłamaniu.

"Błogosławimy Cię" - uznajemy, że wszystko, co uczynił Bóg, jest dobre

Drugim czasownikiem w rozważanym przez nas fragmencie liturgicznego hymnu jest błogosławimy Cię. Gdy słyszymy czy wypowiadamy słowo "błogosławienie" czy "błogosławieństwo", to zazwyczaj stawiamy się w pozycji odbiorców błogosławieństwa: chcemy, by Pan Bóg nam błogosławił, to znaczy, by sprawił, żeby nam się dobrze wiodło, żeby wszystko w naszym życiu szło po naszej myśli. Tego aspektu nie można wykluczyć, ale chrześcijanin okazuje się człowiekiem w pełni wierzącym, kiedy zaczyna błogosławić Boga. Bene dire to znaczy dobrze mówić. "Błogosławimy Cię", to znaczy: mówimy dobrze o Bogu, uznajemy, że dobre jest to, co uczynił, co czyni. W opisie stworzenia świata zawartym w Księdze Rodzaju wielekroć powtórzona została pochwała tego, co Bóg stworzył. "A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre" (Rdz 1,31). Bóg dobrze mówił o stworzeniu i dobrze je wypowiedział. Stwarzał je jako dobre. Wezwał też człowieka, by dobrze postrzegał całą stworzoną rzeczywistość. My jednak nierzadko niszczymy to dzieło stworzenia, bo nie umiemy właściwie korzystać z tego wszystkiego, co zostało stworzone jako dobre, gdyż przypisujemy to sobie, chcemy dla siebie zawłaszczyć dzieło Boga, zachowujemy się jako absolutni panowie wobec stworzenia. I dotyczy to bardzo wielu aspektów życia - począwszy od pozornie błahych spaw jak wyrzucanie śmieci do lasu, a skończywszy na takich subtelnych i ważkich jak manipulacje genetyczne. Takie podejście do stworzenia, gdzie człowiek lekceważy reguły rządzące tym stworzeniem jest niszczeniem własnej relacji do Boga z pozycji stworzenia. Mój stosunek do stworzenia i moje zachowania pokazują, czy mam właściwą relację do Boga w Jego stworzeniach - także do siebie. Błogosławimy Cię - to znaczy zaczynamy uznawać: "cudownie mnie, Panie, stworzyłeś" (zob. Ps 139,14). Akceptujemy siebie, historię swojego życia, nasze relacje z bliźnimi, którzy są obok nas. Dokonuje się to w nas stopniowo. Czasem bowiem nie godzimy się całkowicie z naszym wyglądem, dokonujemy w nim różnych zmian - np. malujemy włosy, robimy operacje plastyczne. Nie potrafimy też często zgodzić się na inność drugiego człowieka i próbujemy zmieniać ludzi wokół siebie. Ostatecznie jednak - na ile wierzymy w Boga Stwórcę wszystkiego i Pana historii - możemy odkrywać i uznawać, że Pan Bóg "przedziwnie nas stworzył" i wszystko dobrze uczynił (zob. Ps 116,7; Mk 7,37). Możemy Go błogosławić - nawet za to, co wydaje się nam krzyżem lub rzeczywiście krzyżuje nasze życie.

Tutaj ukazuje się ten drugi aspekt błogosławienia. Jezus stał się błogosławieństwem nie tylko dlatego, że przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc (zob. Dz 10,38), ale dlatego, że przyjął na siebie zło, krzyż; krzyż przygotowany dla Niego przez tych, którym dobrze czynił. I z tej pozycji, z tego miejsca, z którego został oskarżony, gdzie został źle potraktowany, poniżony, wzgardzony - stamtąd także błogosławił, to znaczy dobrze mówił, czyli przebaczał. Mówił: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34). Kiedy więc wypowiadamy słowa: błogosławimy Cię, to myślimy o tym, co robimy nie tylko ze stworzeniem, które jest na zewnątrz nas, ale także z własnym życiem, szczególnie, gdy jest ono dla nas trudne, gdy jest ono przez innych krzyżowane. Jest to możliwe dzięki wpatrzeniu się czy zapatrzeniu się w Jezusa Chrystusa - ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Mogę wówczas Pana Boga błogosławić nawet wtedy, gdy przeżyję mniejszy czy większy krzyż, zostanę upokorzony lub potraktowany niesprawiedliwie. Wtedy moje błogosławienie staje się wyrazem zrozumienia i akceptacji siebie jako kogoś, kogo Bóg kształtuje. Psalmista dziękuje Bogu i Go błogosławi za przeżyte upokorzenia i utrapienia: Błądziłem, zanim przyszło utrapienie… Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś… (zob. Ps 119,65-72). Dopóki nie zaczniemy rozumieć, że czasem jakieś upokorzenie czy trudna sytuacja może wyjść nam na dobre, jeśli nie potrafimy błogosławić Boga z naszego upokorzenia, nie myślmy, że prawdziwie mamy kontakt z Bogiem, że jesteśmy w jedności z Jezusem Chrystusem. Do tego jest nam potrzebne przeżycie trudnych, czasem wprost po ludzku przegranych sytuacji. Są nam potrzebne momenty, w których jesteśmy krzyżowani, byśmy mogli prawdziwie błogosławić. Błogosławcie tych, którzy wam złorzeczą (zob. Łk 6,28; Rz 12,14; 1P 3,9). Błogosławimy Ciebie, Boże, bo dobrze wszystko uczyniłeś, nawet gdy to, co się dzieje, krzyżuje moje życie, bo to może mi wyjść tylko na dobre.

"Wielbimy Cię" - jesteśmy powołani do jedności z Bogiem

Kolejne wezwanie: Wielbimy Cię, to przetłumaczony termin łaciński adoramus. Ma on niezwykle bogatą treść, dla której nie ma w języku polskim właściwego odpowiednika. Czasownik adorare składa się z dwóch elementów: ad - czyli przyimka do, oraz orare - mówić. Rdzeniem tego słowa jest rzeczownik os, który oznacza usta. Adorare zatem możemy przetłumaczyć jako mówić do kogoś, komunikować się z kimś, a nawet przykładać do kogoś usta, czyli całować. Zwrot ten ma też pewną prehistorię. W starożytności istniały sposoby oddawania kultu i czci przez pocałunek - dotknięcie ustami. Odnosiło się to do osoby lub też do jakiegoś przedmiotu kultu (gest ucałowania ikony jest do dziś obecny w Kościele wschodnim). Nie każdy jednak sobie tego życzył czy nie każdy na to pozwalał; w stosunku zaś do przedmiotów unikano niekiedy tego gestu, ponieważ nie chciano, by otaczany czcią obraz był niszczony przez oddech człowieka. Dlatego wytworzył się pewien zwyczaj, który miał stanowić jakby kompromis: prawą ręką dotykano przedmiotów kultu, a lewą - swoich ust. To właśnie miało wyrażać: ad orare. Znak ten wskazywał na komunikację między człowiekiem a przedmiotem jego czci, którego nie mógł bezpośrednio pocałować. Stąd adoracja to pragnienie całkowitego zjednoczenia z kimś, komu chce się oddać cześć. To określenie zawiera więc treść obecną także w tym geście, jakim jest pocałunek, który wyraża całkowite oddanie, przyporządkowanie, cześć, gotowość wchodzenia w jedność i komunię.

Kiedy zatem śpiewamy: Wielbimy Cię, myślmy o tym, że jesteśmy powołani do wejścia w jedność z Bogiem - Tym, który się objawił w Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. To właśnie w czasie męki twarz Jego została zniekształcona, zniszczona do tego stopnia, że trudno byłoby ją pocałować. Prorocy zapowiadali takie zniekształcenie postaci Sługi Jahwe: Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic (Iz 53,3). Możemy myśleć o wszystkich twarzach ludzi zniszczonych, na podobieństwo zniszczonej twarzy Jezusa Chrystusa, i widzieć w nich Jego twarz. Możemy też pytać, czy w tym konkretnym człowieku potrafimy, czy mamy odwagę dostrzec twarz Jezusa Chrystusa i ad orare - złączyć się z Jego ustami. Są to głębokie treści, do których wrócimy w kolejnej katechezie.

Adoramus - zbliżamy się do Twoich ust, do jedności z Tobą. Księga Pieśni nad pieśniami rozpoczyna się pięknym zwrotem: Całuj mnie pocałunkami swych ust (zob. Pnp 1,2) - który symbolizuje komunikację stworzenia z Bogiem, adorację.

Przeżyjmy dzisiejszą liturgię jako oddawanie chwały Bogu - ze świadomością, że tylko On jest ważny. Błogosławmy Go, także w sytuacjach trudnych. Uwielbiajmy Go, a adoracja niech będzie naszym zjednoczeniem się z Nim, z Jego mówieniem, z Jego ustami, z Wcielonym Słowem, z twarzą Jezusa Chrystusa, z Jego obliczem, które na różne sposoby objawia się dzisiaj w ludziach, których spotykamy.