Katecheza liturgiczna wygłoszona przez JE Ks. Bp. Zbigniewa Kiernikowskiego w niedzielę 13 czerwca w katedrze siedleckiej
Dotychczasowe katechezy poświęcone były omawianiu obrzędów wstępnych Mszy Świętej. Skoncentrowałem się w nich na kilku elementach (akcie pokuty, "Kyrie eleison", hymnie "Chwała na wysokości Bogu" i kolekcie), których zrozumienie najbardziej pomaga nam odnaleźć się w zgromadzeniu eucharystycznym. Do innych momentów, takich znaków jak: wejście, pocałunek ołtarza, okadzenie, jeszcze powrócimy w dalszych rozważaniach.
Liturgia jako antidotum na grzech
Podstawowym problemem naszych zgromadzeń jest to, że ich uczestnicy nie zawsze mają świadomość tworzenia wspólnoty celebrującej. Myślą raczej jak dość przypadkowa grupa ludzi, którzy przyszli do kościoła na określoną godzinę, niekiedy nawet tylko z przyzwyczajenia, dla tradycji czy aby zadośćuczynić poczuciu obowiązku. W czasie liturgii też zazwyczaj jesteśmy zajęci sami sobą lub skoncentrowani na spełnieniu ustalonego rytuału: przychodzimy z własnymi intencjami, modlimy się, przyjmiemy Komunię Świętą, a potem wracamy do domu.
To wszystko jest potrzebne i dobre, ale w zgromadzeniu eucharystycznym nie tylko o to chodzi. Podstawą odpowiedniego przeżywania liturgii jest doświadczenie wspólnoty - tego, że jesteśmy jednym ciałem, bo właśnie tu, na liturgii, uczymy się spotykać z drugim człowiekiem w taki sposób, w jaki nie spotkamy się na ulicy, w domu czy w innych przypadkowych lub zorganizowanych spotkaniach. Do budynku kościoła, do wspólnoty, do struktury Kościoła przychodzimy, żeby się uczyć być ze sobą, myśleć podobnie jak Chrystus, wychodzić z własnej tylko wizji, ze swojego pojmowania życia, ze swojej koncepcji szczęścia. Bowiem wszystkie grzechy biorą się z tego, że chcemy żyć dla siebie, stale chcemy potwierdzenia dla swoich racji. Liturgia zaś jest swoistym "filtrem" czy wprost odtrutką na grzechy. Nie dlatego, że sprawia, iż znikają jak za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej różdżki, ale dlatego, że uczy nas żyć dla innych z powodu znajomości Jezusa, a tym samym wyprowadza nas z życia dla siebie.
A kiedy już nauczę się myśleć o swoim życiu jako życiu nie dla siebie - co dokonuje się w liturgii - zacznę pojmować, że muszę się dzielić moim życiem w codzienności i we wszystkich jego wymiarach. Nie tylko dlatego, żeby zrobić przyjemność znajomym, sąsiadom, żonie czy mężowi, ale dlatego, że to jest dobre dla mnie, gdy daję swoje życie drugiemu człowiekowi. Tego nas nie nauczy żadne inne zgromadzenie. Ani grupa sportowa, ani partyjna, ani środowisko pracy nie pomogą mi przyjąć tej prawdy jako podstawy mego życia. To się dokonuje tutaj, w liturgii, bo taki jest Jezus Chrystus i On chce tworzyć z nas takie ciało, swoje ciało.
Jeśli to rozumiem i chcę się uczyć żyć nie dla siebie, ale dla innych, to będę umiał w zgromadzeniu słuchać i dostosować się do tego, co tu usłyszę. I jako dar przyjmę możliwość wejścia w komunię z innymi, także wtedy, gdy to będzie wymagało ode mnie raczej rezygnacji z siebie i kiedy tak po ludzku nie będzie mi to odpowiadało, bo chciałbym być gdzie indziej i robić coś innego. Diabeł bowiem stale mi podszeptuje, że należy mi się "lepsze miejsce", że ludzie powinni mnie bardziej cenić. Tego odtrucia z uzależnienia od szatana uczymy się w liturgii. "Uczyń nas, Panie, ofiarą miłą Tobie"
Celem i zadaniem wszystkich obrzędów wstępnych jest właśnie wytworzenie wspólnoty, uświadomienie sobie tego, że my, zebrani, tworzymy zgromadzenie, zwołanie, Kościół. Jednocześnie te wszystkie elementy obrzędów wstępnych przygotowują nas do głównych części liturgii: liturgii słowa i liturgii ofiary, czyli Eucharystii. To przygotowanie dokonuje się przez zwrócenie uwagi na potrzebę otwarcia się na działanie Pana Boga przychodzącego przez słowo i sakrament. Powinniśmy zatem w czasie obrzędów wstępnych zadawać sobie pytania: Czy przychodzę na to zgromadzenie, bo chcę usłyszeć coś, co dotknie mego życia i je przemieni? Czy oczekuję czegoś, co ożywiałoby moje życie? Czy też przychodząc tu, już sam wiem, co jest dla mnie dobre i chcę tylko, żeby Pan Bóg przytaknął mi i udzielił mi tego, o co Go poproszę, a co związane jest z ofiarą? Czy chcę, żeby ta ofiara we mnie się dokonała? Nie chodzi o pieniądze położone na tacę, lecz żebyś uczestnicząc w ofierze Jezusa Chrystusa przyjął dla całego swego życia ducha ofiary. W Trzeciej Modlitwie Eucharystycznej znajduje się wezwanie: "Uczyń nas, Panie, ofiarą miłą Tobie". Czy przychodząc na Eucharystię chcesz, żeby tak się stało w twoim życiu? W uświadomieniu sobie tego wszystkiego mają nam dopomóc obrzędy wstępne.
Obrzędy te mogą być czasem zredukowane. Gdy na początku Mszy Świętej śpiewane są psalmy z jutrzni, nie ma już obrzędów wstępnych, śpiewany jest tylko hymn "Chwała na wysokości Bogu" i ewentualnie "Kyrie, eleison". W szczególnych obchodach obrzędy wstępne są zastąpione innymi obrzędami liturgicznymi, na przykład w uroczystość Niedzieli Palmowej zamiast nich dokonuje się poświęcenia palm.
Tymi uwagami kończymy pierwszy cykl katechez, dotyczący obrzędów wstępnych. Kolejna grupa katechez poświęcona będzie pierwszej zasadniczej części Mszy Świętej, mianowicie liturgii słowa.
Liturgia słowa: Bóg mówi do swego ludu
W "Ogólnym wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego" czytamy następujące słowa: "Główną część liturgii słowa stanowią czytania wzięte z Pisma świętego oraz wykonywane między nimi śpiewy; homilia zaś, wyznanie wiary i modlitwa powszechna, czyli modlitwa wiernych, są rozwinięciem i zakończeniem liturgii słowa. W czytaniach bowiem, które homilia wyjaśnia, Bóg przemawia do swojego ludu, ujawnia misterium odkupienia i zbawienia oraz dostarcza wiernym duchowego pokarmu; sam Chrystus przez swoje słowo jest obecny pośród wiernych. Lud przyswaja sobie to Boże słowo w milczeniu i przez śpiewy oraz przyłącza się do niego przez wyznanie wiary; nakarmiony tym słowem zanosi modlitwę powszechną, czyli modlitwę wiernych, w potrzebach całego Kościoła i za zbawienie całego świata" (OWMR 55).
Na liturgię słowa składają się czytania z Pisma świętego (nie mogą to być żadne inne teksty), śpiew psalmów lub kantyków biblijnych, których też nie można zastępować innymi, niebiblijnymi tekstami oraz śpiew przed Ewangelią: aklamacja "Alleluja" z odpowiednim wersetem biblijnym lub też inna, dostosowana do okresu roku liturgicznego. W określonych uroczystościach w tym miejscu śpiewa się sekwencję. Może też być wykonany psalm, czyli tractus.
Oprócz czytań i śpiewów biblijnych istotną część liturgii słowa stanowi homilia. Chciałbym tutaj podkreślić to, na co zwraca uwagę wprowadzenie do Mszału, i zachęcić, żeby homilii nigdy nie opuszczać. Niechaj będzie zawsze, choćby krótka. Także w dni powszednie.
Istotą liturgii słowa jest mówienie Boga do człowieka i to wymaga ze strony człowieka przyjęcia odpowiedniej postawy: zupełnego wyciszenia, skupienia, zasłuchania. Mam czasem wrażenie, że wielu uczestników zgromadzenia nie zdaje sobie sprawy z tego, co się w tym czasie dokonuje. Widać to już po tym, jak zachowuje się zgromadzenie, w czasie gdy czytane są teksty Pisma świętego. Do tego problemu jeszcze powrócę, ale już teraz chcę zwrócić uwagę i proszę to przyjąć jako życzliwe upomnienie. Niedopuszczalne są zachowania, które powodują rozproszenie, odwracanie uwagi od treści słowa: chodzenie w czasie czytania po kościele, zajmowanie się czymś innym, szczególnie kiedy czyni to ktoś znajdujący się w prezbiterium lub na przykład członkowie scholi - zajęci w tym czasie podawaniem sobie czy przekładaniem tekstów.
Jeśli zdajemy sobie sprawę, że Bóg mówi do nas i ma nam coś bardzo istotnego do przekazania, to ze strony człowieka - spragnionego odpowiedzi, świadomego swych braków - powinna zostać przyjęta postawa zasłuchania, a przynajmniej chęci wsłuchania się. Gdy ktoś stoi na peronie, chcąc jechać do określonej miejscowości, a nie zna dokładnie rozkładu jazdy, to z wielką uwagą wsłuchuje się w podawane komunikaty. Można powiedzieć, że jestem tu, w kościele, jak na peronie życia i intensywnie nasłuchuję, czekając na istotną dla mnie wiadomość, bym mógł się czegoś czy kogoś chwycić. Chyba że ktoś przyszedł na peron tylko po to, żeby tam postać: pociągi przyjeżdżają i odjeżdżają, a on nie wie, co ma robić. Albo pociągi tak są zapowiadane, że nie można zrozumieć, skąd i dokąd oraz o której godzinie pociąg odjeżdża, ale to odrębny temat.
Czasem jesteśmy w kościele jak taki tłum, który nie wie, o co chodzi, albo stanowimy grupę, w której każdy jest zajęty swoimi sprawami, swoimi modlitwami. Tymczasem jest dla mnie ważna świadomość, że przychodzę tu, na liturgię, by otrzymać coś, co ukierunkuje moje życie, co pomoże mi odnaleźć się w relacjach z Bogiem i z drugim człowiekiem. Milczenie czasem wsłuchania się w głos Boga
W Liturgii słowa, a więc w tym czasie szczególnego mówienia Boga, powinny mieć miejsce chwile ciszy.
Punkt 56 "Ogólnego wprowadzenia do Mszału Rzymskiego" mówi wyraźnie, że częścią liturgii słowa jest też milczenie. O milczeniu będziemy jeszcze więcej mówić. Dziś zwracamy uwagę na to, że to milczenie nie jest pustką, ale czasem intensywnego słuchania głosu Boga wewnątrz człowieka po zewnętrznym usłyszeniu odczytanego słowa. Kiedy w liturgii nie ma tej przestrzeni ciszy, bo trzeba się pospieszyć z odprawianiem Mszy Świętej, to oznacza, że zgromadzenie nie potrafi celebrować liturgii, a tylko ją odprawia w pośpiechu, dla spełnienia obowiązku.
Tymczasem w liturgii powinien być czas mówienia Boga w ciszy, w milczeniu człowieka. Jest to ważny element w całej liturgii, a szczególnie w liturgii słowa.
Credo i modlitwa wiernych - odpowiedzią na usłyszane słowo
Kolejnymi elementami liturgii słowa - oprócz odczytanych przez lektorów tekstów Pisma świętego, homilii i słuchania głosu Boga w ciszy - są nasze wspólne odpowiedzi na usłyszane słowo. Wyrazi się to w szczególny sposób w wyznaniu wiary (Credo) i w modlitwie wiernych. Pewną (chociaż inną) formą odpowiedzi jest też wcześniejszy śpiew psalmu responsoryjnego. W tym momencie uczymy się, że jako Lud Boży jesteśmy powołani, by iść w jednym kierunku. Dlatego tak ważne są nasze aklamacje, nasze wspólne odpowiedzi, żebym wiedział, że stojący obok mnie mój sąsiad, brat czy siostra też się cieszy i odpowiada: "Bogu niech będą dzięki" i śpiewa psalm, bo on też usłyszał odpowiedź na pytanie o swoje życie i cieszy się z tego. W wyznaniu wiary, które także należy do liturgii słowa, wspólnie wyznajemy, że to, co Bóg do nas mówi, jest prawdą, którą przyjmujemy.
Ostatnią część liturgii słowa stanowi modlitwa wiernych. Wznoszone w niej prośby w intencjach Kościoła, świata, ludzi znajdujących się w trudnych sytuacjach i w intencji osób zgromadzonych na liturgii wypływają z usłyszanego i przyjętego słowa Bożego, są niejako owocem naszego słuchania, w którym uczymy się zawierzać Bogu. Wszystko, co dzieje się podczas liturgii słowa, powinno sprzyjać temu, byśmy usłyszeli głos Boga i odpowiadali Mu. Zatem z największą troską powinny być przygotowane i zrealizowane poszczególne elementy tej części Mszy Świętej: czytania, śpiewy, wytworzenie takiej atmosfery, by jak najwięcej można było usłyszeć i jak najlepiej odpowiedzieć na usłyszane słowo - nie tylko zewnętrznie, poprzez modlitwę powszechną, ale i przez wewnętrzne przylgnięcie do woli Pana Boga.
Bóg chce się z tobą zmagać
Powinno się zatem w czasie liturgii słowa wyeliminować to wszystko, co burzy atmosferę słuchania i przeszkadza w odpowiadaniu zarówno wspólnotowym, jak i wewnętrznym, osobistym. Do tego potrzebne jest na pewno wewnętrzne wyciszenie, ale także zewnętrzny spokój. A zdarza mi się często obserwować zachowania, które świadczą o tym, że nie uświadamiamy sobie, iż to sam Bóg do nas mówi i ma każdemu z nas coś ważnego do zakomunikowania. Ktoś w czasie czytania słowa Bożego chodzi po kościele, ktoś inny rozdaje nuty, ustawia mikrofon. Żeby tego uniknąć, na początku liturgii słowa trzeba odczekać, żeby wszyscy przygotowali się do słuchania: przeszli w inne miejsce, jeśli to jest konieczne, zajęli miejsca siedzące itd. Gdy ktoś spóźni się na Mszę Świętą, to też powinien zatrzymać się gdzieś z boku i zaczekać do zakończenia czytań czy przynajmniej tego czytania, które jest aktualnie wykonywane. Jak bardzo rozprasza, gdy trwa liturgia i czytany jest trudny tekst, na przykład z Listu do Filipian o uniżeniu Chrystusa, a tu ktoś stuka obcasami na cały kościół i połowa ludzi obecnych na liturgii odwraca głowy w tym kierunku. I może ten ktoś, kto na ciebie wtedy spojrzał, zobaczył, jaki masz kapelusz czy futro, jak jesteś ubrany, a nie usłyszał, że Chrystus wyniszczył siebie do końca. A może on przyszedł na liturgię właśnie po to, żeby usłyszeć te słowa i by one przemieniły jego życie, a przez ciebie się to nie dokonało. Słowo Boga jest po to, by nas rodzić na nowo, czynić nowymi przez słuchanie. "Otworzyłeś mi ucho, bym słuchał co dnia" (por. Iz 50,4). To przez słowo zostaliśmy zrodzeni do nowego życia (zob. 1P 1,23nn)
W czasie liturgii jest mi dana szansa zrozumienia, iż to, co otrzymałem od Boga: moje życie, moje ciało, jest po to, by się spełniła wola Boga w moim życiu. Nie przychodzę tu tylko po to, by spełnić obowiązek i wrócić do domu zadowolony. Możesz czasem wyjść z kościoła bardzo niezadowolony, zmagający się z wolą Pana Boga, niejako kłócący się z Nim, ale gdy wejdziesz w taką prawdziwą relację z Bogiem, jest szansa, że pewnego dnia dotrze do ciebie to, że Pan Bóg ma ci coś do powiedzenia, że jest On Bogiem żywym, który działa w twoim życiu, a nie martwą figurą, której trochę pokadzisz, odmówisz modlitwę, często błądząc gdzie indziej myślami, a On będzie ci błogosławił tak, jak ty chcesz i jak się od Niego domagasz. Bóg chce się z tobą zmagać i w liturgii słowa jest zawarte wyzwanie do tego zmagania. Mamy Boga, który jest zazdrosny o każdego z nas, który chce dla nas być kimś i to pragnie nam powiedzieć w czasie, gdy w Eucharystii słuchamy Jego słowa.