Homilia - przepowiadanie mistagogiczne biskup Kiernikowski

Katecheza liturgiczna wygłoszona w niedzielę 6 lutego w Woli Gułowskiej


W dzisiejszej katechezie będziemy kontynuować temat homilii. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że homilia ma swoje szczególne miejsce w przepowiadaniu słowa Bożego. Trzy różne sposoby głoszenia słowa, jakimi są kerygmat, katecheza i homilia są nie tylko różnymi określeniami przepowiadania, ale wiążą się z inicjacją w życie chrześcijańskie i z poszczególnymi etapami postępowania w wierze. Homilia zasadniczo kierowana jest do tych, którzy są już dojrzali w wierze. Ten etap możemy nazwać mistagogią (mistagogia to słowo pochodzące z języka greckiego, oznaczające wprowadzenie w tajemnice).

W naszych kościołach mamy wielu chrześcijan, którzy nie weszli jeszcze w pełni nawet na pierwszy etap wiary. Dlatego mówi się o potrzebie nowej ewangelizacji.

Nowa ewangelizacja: stanąć przed drugim w pozycji słabszego

Z wielkim bólem jako biskup obserwuję, że wielu chrześcijan chodzi do kościoła, modli się, a jednocześnie nie przyjmuje całej prawdy o Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Z tego wynika brak konsekwencji w życiu moralnym. Jakże często bowiem na co dzień brakuje zgody, dobrze rozumianej solidarności, wzajemnej pomocy, umiejętności przebaczania. Dlatego potrzebna jest nowa ewangelizacja, nowy sposób przemawiania do młodego pokolenia, by młodzi mogli przekonać się, że Jezus Chrystus odpowiedział na wszystkie życiowe problemy każdego człowieka. To jest możliwe tylko dzięki postawie osób, które same tego doświadczyły.
Takie świadectwo złożył św. Paweł. Dzisiaj w drugim czytaniu usłyszymy słowa Apostoła Narodów: "...przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem" (1 Kor 2,1-2). Dlaczego tak się stało? Żeby się okazało, że działam nie ja, ale moc Boża działa we mnie; żeby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej - mówi św. Paweł.

W naszym sposobie przekazywania wiary czy wychowywania często chcemy posługiwać się innymi środkami. Swoimi racjami, argumentami chcesz nakłonić drugiego, żeby myślał, postępował podobnie jak ty, zgodnie z twoim obrazem i programem życia. Jeśli natomiast mamy ducha Jezusa Chrystusa, to potrafimy stanąć przed drugim człowiekiem w pozycji słabszego, w pozycji kogoś, komu można wyrządzić krzywdę, kogo można gorzej potraktować itp., a on to przyjmuje oparty właśnie o moc Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Wiadomo, że na mocniejszego rzadko kto się porywa, chyba że z ukrycia, podstępem. Św. Paweł pisze w Liście do Koryntian, że stanął wśród nich jako słabszy: Wydałem wam siebie, mogliście mi wyrządzić krzywdę. Stanąłem przed wami jako słabszy, by się okazało, że nie mówię z mojej ludzkiej mocy, tylko z mocy Jezusa Chrystusa, który dał się ukrzyżować i przebaczył.

Bardzo ważne, byśmy w codziennych relacjach w naszej rodzinie, w społeczności sąsiedzkiej, na tyle, na ile jesteśmy ludźmi wierzącymi, potrafili przed drugim człowiekiem stawać w pozycji słabszego, kto się w jakiś sposób daje ukrzyżować po to, by móc przebaczyć. Oczywiście trudno od razu praktykować taką postawę w sytuacjach dużego napięcia czy zaognionych lub zastarzałych konflików. Trzeba z taką postawą zaczynać wzajemne relacje, wchodzić w relacje z bliźnim w oparciu o Chrystusa.
Na pewno nie wychowamy dobrze młodego pokolenia, gdy będziemy postępować apodyktycznie, żądając: Ma być tak, jak ja mówię, musicie mnie słuchać, bo ja mam rację. Bardzo ważne jest, by stanąć przed drugim w pozycji słabszego i przebaczyć.

Kerygmat - katecheza - homilia

Wracając do tematu homilii, należy zaznaczyć, że - ujmując ogólnie - całe przepowiadanie, czyli głoszenie słowa Bożego odbywa się na trzy sposoby.

Pierwszym etapem głoszenia słowa jest kerygmat, czyli obwieszczenie Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, który zmartwychwstał i żyje. To obwieszczenie staje się szczególnie owocne, gdy spotyka ono człowieka wtedy, kiedy przytłacza go krzyż, kiedy znajduje się on w głębokim kryzysie. "Jesteś pokrzywdzony, cierpisz - mówi mu wówczas głoszący słowo Boże - ale ja jako posłany przez Kościół, jako ten, kto sam tego wszystkiego doświadczył, obwieszczam ci, że twój krzyż: krzywda, upokorzenie, trudna sytuacja jest okazją, byś się chwycił Jezusa Chrystusa, który umarł, zmartwychwstał i żyje; żebyś w tej trudnej sytuacji mógł żyć. I to nie z oczekiwaniem i nadzieją, że ta trudna sytuacja może się rozwiązać po twojej myśli. Być może wszystko pójdzie inaczej, niż byś chciał, ale dlatego właśnie przekonasz się, że w tobie zacznie działać duch Jezusa Chrystusa, który cię uzdolni do przyjęcia krzyża, do przebaczenia drugiemu człowiekowi, do zrozumienia tego, że nie ty jesteś panem historii twego życia i życia twego bliźniego".

Obwieszczony i przyjęty kerygmat powoduje radykalną zmianę w człowieku - jego nawrócenie, uznanie tego, że nie on jest panem historii i że nie on musi mieć rację; co więcej: pomaga zrozumieć, że człowiek, chcąc przeprowadzić swoje racje, pomylił się, wyrzucił Boga ze swego życia. Owocem kerygmatu jest wejście w nawrócenie i pytanie: co mam czynić? To pytanie wypływa z tego, że w świetle słowa Bożego (kerygmatu) ktoś zobaczył, że gdy on sam z siebie wiedział, co ma robić, pomylił się, pobłądził. Teraz prosi: powiedzcie mi, co mam czynić?

To jest właśnie kerygmat - pierwsza faza obwieszczania. Kto go usłyszał, kto przyjął Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego jako Pana swego życia, ten będzie posłuszny, da się prowadzić tym, którzy w Kościele mają władzę przepowiadania. Nie chodzi tu o taką władzę, jaką mają instytucje świeckie, ale o rodzącą się w słabości władzę mocy słowa, płynącą z krzyża Chrystusa. Wiemy, że wszyscy apostołowie doświadczyli męczeństwa. W ten sposób najdobitniej przepowiadali.

Postawa posłuszeństwa starszym w wierze umożliwia wprowadzenie drugiej fazy przepowiadania - katechezy. Jest to kształtowanie postaw posłuszeństwa w konkretnych sytuacjach.

Jeśli ktoś nauczy się słuchania kerygmatu i przyjmie postawę posłuszeństwa oraz dzięki katechezie nauczy się to stosować w konkretnych sytuacjach, wówczas wchodzi w trzecią fazę przyjmowania słowa Bożego, jakie dokonuje się podczas liturgii i które ma charakter mistagogiczny. Właśnie w takim kontekście umiejscawia się homilia. Do tych, którzy wiedzą, że potrzebują rozumienia tajemnicy krzyża i tę tajemnicę krzyża celebrują w znakach liturgii, skierowane jest mówienie mistagogiczne, czyli homiletyczne.

Uczestnictwo w liturgii: zanurzenie w duchu Jezusa Chrystusa

W ostatniej katechezie mocno podkreśliłem, że często bywa, iż na liturgię przychodzimy z naszymi zapotrzebowaniami, które niekoniecznie są zgodne z planem Boga wobec nas, z Jego wolą. Przypomnę, że podobni jesteśmy wówczas do chorych, którzy idą do apteki, ale zamiast poprosić o lekarstwo, które faktycznie może nas uleczyć, przemienić nasze życie, życzymy sobie, tego, co nam odpowiada np.: cukierków, lodów, ciastek - tego, na co mamy w danej chwili apetyt. Tymczasem Bóg w liturgii chce nam dać lekarstwo, które może uleczyć nasze wnętrze, to znaczy przemienić je i uzdolnić do pojednania nas ze sobą i z drugim człowiekiem. Tym lekarstwem jest krzyż. Jednak nie zawsze chcemy to lekarstwo przyjmować. Liturgia to taki sposób przeżywania gestów i znaków, w których prosimy Boga, byśmy otrzymali ducha Jezusa Chrystusa, żebyśmy mogli przyjmować w naszym życiu Jego tajemnicę śmierci i zmartwychwstania. Homilia to właśnie pomoc w przyjęciu Tajemnicy Jezusa Chrystusa i odniesieniu jej do własnego życia.

Ta Tajemnica stanowi centralne wydarzenie, które powinno się realizować w życiu chrześcijanina. Dlatego jest ważne, bym miał świadomość tego, po co przychodzę na liturgię. Celem uczestniczenia w liturgii jest zanurzenie w duchu Jezusa Chrystusa. Homilia pomaga dostrzec w sobie i rozeznać, czy z takim nastawieniem wchodzimy w liturgię ofiary, by przyjąć dar Jezusa Chrystusa, jakim jest umiejętność umierania, tracenia, przebaczania.
Wyobraźmy sobie, że znaleźliśmy się na jarmarku. Na rynku rozstawione są kramy, przy których można kupić zdrowie, sukces, karierę, uznanie, szacunek, akceptację i miłość drugiego człowieka - to wszystko, co wydaje nam się potrzebne do życia i szczęścia. Przy tych stoiskach panuje tłok, ustawiają się przed nimi długie kolejki, choć trzeba tam zapłacić, poświęcić czas, znieść przepychanki i szturchańce. Każdemu chodzi o to, by być przed innymi, by więcej zdobyć dla siebie tego, co uważa za dobre.

Ale na tym rynku jest też stoisko, przy którym rozdaje się pewien "towar" za darmo. Tam jednak panuje ruch niewielki. Widać, że nie ma wielkiego zapotrzebowania na to, co tam oferują. A co tam oferują? Co jest tam rozdawane? Tam można otrzymać moc tracenia siebie, czyli moc, która pozwala człowiekowi przyjmować i właściwe przeżywać niesprawiedliwość, upokorzenie, krzywdy, umieranie.

Goniąc za karierą, sukcesem, honorem nie zauważamy innej możliwości jak tylko zdobywanie tego, co zdaje się nam odpowiadać. Natomiast mało myślimy o tym, co nas czeka i kim jesteśmy. Dlatego nie widzimy potrzeby przyjęcia tej mocy, która uzdalnia nas do przeżywania trudnych sytuacji. Chcemy zdobywać to, co nam odpowiada. Tymczasem gdy zdobędziemy, co było naszym pragnieniem, często przeżywamy rozczarowanie. Natomiast jeśli otrzymamy to, co Jezus daje nam darmo, czyli Jego moc umierania - znoszenia krzyża, niesprawiedliwości itp. (podkreślam, że nie chodzi tu o samą niesprawiedliwość, o trudności, kryzysy, upokorzenia, umieranie, ale moc do przeżywania tego wszystkiego) to nic nami nie zachwieje.
Dar Boga: moc umierania
Właśnie podczas Eucharystii otrzymujemy tę moc: żeby móc przeżywać trudne sytuacje - razem z Jezusem, który je już przeżył. Homilia zaś to czas, kiedy po czytaniach liturgicznych przewodniczący liturgii zwraca się do ludzi wierzących, którzy dzięki kerygmatowi przyjęli Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego jako fundament swego życia; którzy w katechezie nauczyli się Go słuchać zgodnie z tym, jak uczy Kościół. Kapłan celebrujący pomaga im zrozumieć prawdę i przyjąć postawę, w której wyraża się gotowość przylgnięcia do Jezusa, od którego można darmo otrzymać moc umierania. Zachęca też: "Człowieku, przystąp do tej tajemnicy".
To jest bardzo ważna decyzja. Niejednokrotnie zaczyna się rodzić w tobie sprzeciw, bo wolałbyś przystąpić tam, gdzie dadzą ci szczęście, zdrowie, honor - tak jak ty chcesz.

Krótko mówiąc, rola homilii jest następująca: ma ci ona pomóc w podjęciu wewnętrznej decyzji, że tu, w kościele, podczas celebracji - duchowo przystępujesz do Jezusa i sakramentalnie przyjmujesz Go w komunii świętej po to, byś po powrocie do domu, gdy zaistnieją trudne sytuacje, potrafił też do Niego przystąpić i razem z Nim przeżywał to, co staje przed tobą; abyś otrzymał moc przeżywania niesprawiedliwości, krzywdy, upokorzeń, krzyża. Byś nie był już tylko człowiekiem, który stale żyje pod naciskiem, że musi odnieść sukces, musi być piękny, silny, zdrowy i bogaty oraz że zawsze musisz mieć rację.

Homilia pomaga uczestnikom liturgii przylgnąć do Jezusa Chrystusa i wejść w komunię z Nim, z Jego duchem i Jego mentalnością. Pozwala podjąć kroki, by przekonać się, że dobrze jest być posłusznym Jego tajemnicy. Prowadzi ona nas w zupełnie innym kierunku niż ten, w który nas popycha świat, dlatego dobrze przeżyta liturgia kształtuje naszą mentalność, nasz sposób myślenia w inny sposób, niż to czyni świat.

Wychowanie do umiejętności tracenia

Na niezwykle ważne, aktualne pytanie: Jak przekazać wiarę młodemu pokoleniu? - odpowiedź otrzymujemy podczas liturgii. Liturgia bowiem to wprowadzenie nas w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, która potem staje się naszą codziennością, przenika nasze postawy, nasze relacje, także z młodymi. Gdy ojciec czy matka swoją postawą przekażą swemu dziecku - dorastającemu chłopcu czy dziewczynie - że nie zdobycie pieniędzy, osiągnięcie sukcesu, zdobycie pierwszego miejsca jest najważniejsze w życiu, ale posiadanie w sobie mocy Jezusa Chrystusa, która pomaga przeżywać trudne sytuacje: upokorzenie, niesprawiedliwość, przegraną. Jeśli sam jako ojciec czy matka, jako katecheta czy wychowawca przeżywasz te sytuacje z Chrystusem na oczach twoich dzieci czy wychowanków, to właśnie wtedy najlepiej przekażesz im twoją wiarę i pomożesz im. Jeśli przekażesz tę prawdę swojemu dziecku, a ono ją przyjmie - może nie przyjmie od razu, może najpierw nawet odrzuci, ale z pewnością do tego kiedyś wróci - to dasz mu największy dar, większy niż jakikolwiek spadek, nawet większy niż wykształcenie i kultura, pieniądze itp.

Gdy przekażesz dziecku, że z Jezusa Chrystusa może czerpać moc do stawiania czoła propozycjom świata - temu wszystkiemu, czym jest po ludzku rozumiany sukces, gdy przekażesz mu moc wchodzenia w tajemnice umierania i zmartwychwstawania, to ty - jako rodzic czy wychowawca - po raz drugi dasz mu życie. Jak dziecko zrodziłeś z ciała, tak ponownie je zrodzisz, by mogło żyć w tym świecie, gdzie się umiera, choć człowiek nie chce umierać i się przed tym broni. W tym właśnie świecie chrześcijanin umie nieść krzyż i umierać, ponieważ Jezus Chrystus umarł i zmartwychwstał.

Nie uciekaj od krzyża

Właśnie podczas homilii przewodniczący liturgii stawia przed tobą propozycję, byś popatrzył na związek tajemnicy Jezusa z twoją dzisiejszą sytuacją życiową. Może jesteś w konflikcie z żoną czy mężem i nie możesz się przezwyciężyć, by wyciągnąć rękę, bo ci honor nie pozwala. "To ona źle postąpiła, zawiniła, niech zobaczy, że się pomyliła" - myślisz. I czasem są ciche dni, bo żadnej ze stron nie stać na postawienie siebie w pozycji słabszego, na przegranie przed drugim. Stąd rodzą się napięcia. Jeśli to dzieci widzą, mówią: "Ojciec i matka idą do kościoła, a ze sobą nie rozmawiają". Tak się dzieje, gdyż żadne z nich nie chce wejść w pozycję Jezusa: być ukrzyżowanym, przegrać przed drugim, dać miejsce Jezusowi. Wtedy to dzieci dostrzegają twoją obłudę, dwulicowość i fałsz, i taką pobożność odrzucają.

Zdarza się, że od trudnych sytuacji uciekasz w różnego rodzaju zainteresowania, hobby, nałogi czy opuszczasz dom i wiążesz się z inną osobą, bo tobie z twoją rodziną jest trudno czy niewygodnie. Nie umiesz dobrze przeżywać trudności, dlatego alienujesz się, wyobcowujesz, uciekasz gdzieś, bo chcesz być zadowolony z siebie. Na to patrzą twoje dzieci, twoi wychowankowie. W ten sposób przekazujesz im twoje postawy życiowe. Czasem one są przyjmowane jako atrakcyjne, modne, jednak prędzej czy później zostaniesz sam.
Tymczasem na liturgii Jezus mówi: "Człowieku, przyjmij tę trudną sytuację i nie uciekaj od swego krzyża, od tego, że nie jesteś w pełni zaakceptowany". Chrystus idzie z Tobą w życie, chce ci dać swego ducha, żebyś poprawnie przeżywał swoją trudną sytuację.

Na trudności człowiek reaguje też agresją, przemocą. Skoro zostałeś skrzywdzony, chcesz się zemścić. "Zostaw miecz" - powstrzymuje cię Jezus, tak jak św. Piotra, gdy ten chciał Go bronić. Nie bój się i wejdź w pozycję przegraną.

To może się stawać we wspólnocie ludzi, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa.
W dzisiejszej Ewangelii usłyszymy mocne słowa: "Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłością świata". Jezus nie mówi: "Wy macie być", ale właśnie: "Jesteście". A jesteśmy solą i światłem, gdy idziemy za Jezusem i przyjmujemy od Niego moc umierania.