Przyjęcie Ewangelii drogą do wyzwolenia
W dotychczasowych katechezach mowa była o chrzcie jako bramie Kościoła i o zgromadzeniu liturgicznym. Przedmiotem dzisiejszej katechezy jest zawarte w Liturgii Słowa obwieszczenie Dobrej Nowiny dla gromadzenia ludu, dla wyprowadzania ludu z różnego rodzaju niewoli, dla obwieszczenia roku Pańskiego, roku łaski, roku zmiłowania Boga. Jest to obwieszczanie Łaski i przychylności Boga wobec człowieka.
Chrześcijaństwo to wyzwalanie człowieka
Przychylność Boga, Jego zmiłowanie się nad światem, Jego Ojcowska troska - stale wypełnia przestrzeń wokół nas; są one obecne jak powietrze, o którym nie myślimy, choć nim stale oddychamy. Jednak my, ludzie zwichnięci w naszym wnętrzu przez grzech, nie zawsze chcemy oddychać pełną piersią i korzystać z tej przychylności Boga, i w konsekwencji męczymy się przyduszeni naszym życiem. Dzisiejsza Liturgia Słowa wprowadza nas w prawdę, że właściwie pojęte chrześcijaństwo to jest właśnie stałe wyzwalanie człowieka: wyprowadzanie go z jego zamknięcia, z jego uporu, z jego skoncentrowania się na sobie. Taka postawa w dodatku nierzadko "okraszona" jest naszą pobożnością, a wówczas my, zamiast szukać woli Boga, czyli pozwalać, by nas otwierał i wyzwalał, zmuszamy Go, żeby nam błogosławił w naszym zamknięciu. Jesteśmy gotowi nawet do ponoszenia pewnych ofiar, pełnienia dobrych uczynków, poświęcania się, byle Pan Bóg spełnił to, czego my chcemy, co my uznajemy dla siebie za dobre. Nie wierzymy bowiem, że dobre jest dla nas to, co Pan Bóg nam przygotował, kim On jest dla nas dzień po dniu i co dla nas robi. Wiem, że to brzmi prowokująco, że dla wielu może być szokujące, a nawet może wiele osób się z tym nie zgadza. To nie szkodzi. Ta trudna prawda niejednokrotnie bulwersuje, bo my nierzadko jesteśmy - także w naszej pobożności - hermetycznie zamknięci na to, co Bóg dla nas przygotował, więc widzimy Pana Boga przez wąską szparkę naszej wyobraźni. I do tego Boga z naszych wyobrażeń modlimy się, staramy się coś na Nim wymóc, a czasem mamy do Niego pretensje. W konsekwencji dochodzi do tego, że żyjemy w wewnętrznym stłamszeniu, zamknięciu, uporze, w braku jedności, stale walcząc między sobą. To nie są sprawy wymyślone. Każdy, kto ma oczy otwarte na to, co się dzieje w jego życiu, i ma odwagę na to patrzeć, widzi to wszystko jak na dłoni.
Obietnica zwycięstwa Potomstwa Niewiasty
Bardzo pragnę, aby te katechezy doprowadziły do zrozumienia, że chrześcijaństwo polega na uznaniu, iż to Pan Bóg tworzy historię zbawienia w życiu człowieka - w moim życiu. Najpierw mają one na celu ogólne wprowadzenie w strukturę biblijnej wiary. Chrześcijaństwo to nie jest posiadanie Pana Boga na własne usługi, w sytuacji, gdy to ja wiem, jak moje życie ma wyglądać, a Pan Bóg jest mi potrzebny tylko po to, żeby mi pomógł zrealizować to, czego ja chcę. A tak najczęściej się myśli i tak Bóg jest przez nas traktowany. Tymczasem chodzi o to, by nas z tego błędnego myślenia wyprowadzić. Aby lepiej to sobie uświadomić i w tym się odnaleźć, trzeba przypomnieć sobie etapy historii zbawienia, szczególnie główne jej wydarzenia, poczynając od momentu grzechu pierworodnego, po kerygmat, który Jezus rozpoczął głosić w Galilei, w Nazarecie: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana."
Kerygmat, czyli obwieszczenie Dobrej Nowiny. Kerygmat to wypowiedzenie z mocą Ducha Świętego obecności działania Boga w stosunku do człowieka. Jest to obwieszczenie interwencji Boga w życiu człowieka, zwłaszcza wtedy, gdy człowiek się zagubił, zabłądził. Pierwsze przejawy kerygmatu tkwią w reakcji Boga na grzech człowieka. Uderzające jest to, że kiedy człowiek zgrzeszył - kiedy zgrzeszyli Adam i Ewa - Bóg zareagował na to nie tylko karą (ta też miała i musiała mieć swoje miejsce), ale przede wszystkim obietnicą. Obietnica zwycięstwa nad grzechem, zwycięstwa, którego On sam dokona. Jak bardzo jest to odmienne od naszego sposobu myślenia! Kiedy ktoś zawini przeciw nam, to my się koncentrujemy na ukaraniu go, na zemście, pokazaniu, że to my mamy rację. Oczywiście, robimy to w różny sposób, niekoniecznie brutalnie, ale chcemy, żeby ten, kto zbłądził, kto zgrzeszył przeciw nam, kto uczynił zło, zrozumiał, że ma coś do naprawienia. Tymczasem Pan Bóg, kiedy człowiek zgrzeszył, dał obietnicę. W teologii nazywa się to protoewangelią, czyli tym, co poprzedza Ewangelię, co jest jej zalążkiem i pierwszym objawieniem, tym, co objawia i ukazuje podstawę wszelkiego działania Boga w stosunku do człowieka. I ta protoewangelia zawiera w sobie obietnicę, że Bóg kładzie nieprzyjaźń między wężem - złym duchem, kusicielem - a Niewiastą oraz między potomstwem Jej i potomstwem węża - złego ducha (zob. Rdz 3,15n). W protoewangelii jest też zapowiedź walki, napięcia, starć i czyhania węża przeciwko Niewieście i Jej Potomstwu, oraz ostatecznego zwycięstwa Potomka Niewiasty, który zetrze głowę węża - to znaczy zetrze w człowieku tę skrzywioną, zwichniętą mentalność człowieka, która powstała na skutek zwiedzenia człowieka przez Kusiciela i która ujawniła się w grzechu. I Pan Bóg tę obietnicę stopniowo realizuje, w kolejnych etapach. Jednym z takich istotnych etapów jest powołanie Abrahama i jego historia.
Abraham nauczycielem posłuszeństwa / zaufania Bogu
Drugim takim ważnym momentem, w którym dokonuje się wyprowadzenie człowieka z jego zamknięcia, jest powołanie Abrahama. Abraham był tym, który chciał zrealizować swoje życie jak najlepiej - według własnego uznania. Brakowało mu potomstwa, bo jego żona była niepłodna, brakowało mu własnego miejsca na ziemi dającego stałość życia - dlatego Bóg wyprowadza go z kraju, w którym nie czuł się u siebie. Daje mu obietnicę. Następnie prowadzi go przez różnego rodzaju wydarzenia, aby nauczył się zaufać Bogu - wbrew sobie - ale zarazem stale pokazuje mu, że to, co on czyni, nie jest tym, do czego został powołany. Abraham powoli uczy się, że to Bóg ma rację w jego życiu. Nawet wtedy, gdy stawia go wobec wyzwań, które są przeciwne jego planom realizacji życia. Punktem kulminacyjnym tych doświadczeń jest ofiarowanie syna Izaaka na górze Moria - tego jedynego, długo oczekiwanego, upragnionego, poczętego w późnej starości, który miał służyć spełnieniu obietnicy Boga. Gdy Bóg polecił Abrahamowi, by wziął swego syna i złożył go w ofierze, ten nie zaczął się modlić: "Panie Boże, nie zabieraj mi syna, zróbmy coś innego, wejdźmy w inny układ". Po prostu wypełnił wolę Boga. Nauczył się, że to Pan Bóg ma rację w jego życiu, i wiedział, że to nie on - Abraham ma przekonywać do swojej racji Pana Boga, żeby Pan Bóg spełnił to, czego on chce; Abraham już wiedział, że jedyną odpowiedzią, jaką może dać Bogu, jest posłuszeństwo Jego woli.
Do tego wydarzenia nawiązuje św. Paweł: Dzięki temu, że Abraham uwierzył, zostało mu to poczytane za usprawiedliwienie. Abraham przeszedł z religijności na własny użytek do życia w wierze, w usprawiedliwieniu przez Boga. On doświadczył, że to Bóg ma rację w jego życiu. To jest właśnie doświadczenie wiary. Dlatego Jezus o Abrahamie, który swoją figurą, swoim jestestwem przygotowywał Jego wydarzenie, mówi: Abraham widział mój dzień i się rozradował. To znaczy: wtedy gdy Jezus umierał na krzyżu i zmartwychwstał, spełniło się to, co było przedmiotem obietnicy i wiary Abrahama. I tak można analizować kolejno wszystkie figury - będziemy je zresztą przywoływać w trakcie kolejnych katechez.
Spełnienie obietnicy Ojca w ofierze Syna
W dzisiejszej Ewangelii widzimy ważne wydarzenie z początku publicznej działalności Jezusa. Staje On, pełen mocy Ducha, w nazaretańskiej synagodze, czyli w tamtejszym zgromadzeniu. Synagoga - zgromadzenie Izraela - znajdowała się w każdej miejscowości, w szabat schodzili się tam Żydzi, by czytać Prawo i Proroków.
Dzieje się to w następstwie dwóch ważnych momentów. Pierwszym był chrzest w Jordanie. Drugim - wyjście na pustynię. Wiemy co się tam działo: 40 - dniowy post, kuszenie przez diabła. Jezus wyszedł z tego zmagania zwycięsko. I teraz ten sam Duch prowadzi Go do zgromadzenia Izraela - do synagogi. Tu obwieszcza wazne słowa:"Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana." Dalej Ewangelia mówi, że Jezus "zwinąwszy Księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł mówić do nich: Oto dziś spełniły się te Pisma, któreście słyszeli. A wszyscy przyświadczali Mu, dziwiąc się słowom pełnym łaski, które płynęły z ust Jego". Tak właśnie powinno być to przetłumaczone: nie elokwencji, słowom pięknym, pełnym wdzięku, ale słowom łaski. Jezus obwieszcza Ewangelię ubogim. Co to znaczy głosić Ewangelię? Jest tam użyte słowo kerysso - obwieszczam. Keryks to herold, ten, kto ogłasza, występuje w imieniu kogoś wielkiego, znaczącego, mającego władzę. Znamy tę postać choćby z filmów o średniowieczu, gdzie władca posyła herolda do jakiegoś miasta, aby ten na rynku obwieszczał wiadomości - pozytywne czy negatywne. Herold coś obwieszcza. Głoszenie Ewangelii to jest obwieszczanie tego, co stało się w Jezusie Chrystusie. A co się w Nim stało? Co Jezus teraz w synagodze w Nazarecie antycypuje - co się jeszcze ma stać? My, jako chrześcijanie, teraz już to wiemy. Jezus pozwolił na to, żeby pośród nas został ukrzyżowany: dał się ukrzyżować, dał się włożyć do grobu. I przez to obwieszcza, że Duch Pański z tego grobu Go wyprowadza, czyni Go Mesjaszem.
Dobra Nowina: można umrzeć i żyć
Obwieszczenie Dobrej Nowiny, to jest "ogłoszenie zgromadzonym", że grób, krzyż nie mają już władzy nad człowiekiem, że można tak samo jak Jezus doświadczyć śmierci - śmierci niesprawiedliwej, że można doświadczyć też tego wszystkiego, co do niej prowadzi - i żyć.
Nie zawsze rozumiemy ten mechanizm głoszenia Dobrej Nowiny, nie w pełni go pojmujemy. Ktoś tak prosto powiedział, że głoszenie Dobrej Nowiny jest podobne do sytuacji, gdy jakiś biedak powie drugiemu biedakowi, gdzie można otrzymać chleb za darmo. Proszę sobie wyobrazić: jestem człowiekiem biednym, chce mi się jeść, nie mam środków do życia i przychodzi do mnie ktoś, kto mówi: słuchaj, tam dają chleb za darmo. Jakie mam możliwości? Albo uwierzę i pójdę, by ten chleb otrzymać, choć, oczywiście, mogę zostać okłamany, albo powiem "nie" i nie pójdę, rezygnując w ogóle z szansy otrzymania tego chleba i zaspokojenia głodu.
Przyjście Jezusa do nas z Ewangelią to jest właśnie to samo: Jezus stał się dla nas ubogim aż do śmierci. Stał się największym biedakiem pośród nas, bo będąc bogatym swoją boską mocą, mógłby krzyża nie przyjąć, mógłby nie dać się ukrzyżować. Jednak ze względu na nas, ludzi biednych, przyjął śmierć, dał się ukrzyżować, dał się poniżyć, żeby nam, biednym powiedzieć: rozwiązanie jest nie w tym, żeby uciekać od krzyża, od śmierci, tylko żeby przyjąć ten krzyż, tę śmierć, tę niesprawiedliwość i wszystko, co się na nią składa.
Proszę bardzo wszystkich: zapamiętajcie to sobie: Głoszenie Dobrej Nowiny to nie moralizowanie, pouczanie ludzi, że mają być dobrzy, jak to się w dzieje w dziewięćdziesięciu procentach przypadków. Mówimy: macie być dobrzy, porządni, sprawiedliwi, macie chodzić do Kościoła itd. To wszystko jest prawdą, ale to nie jest głoszenie Dobrej Nowiny. To jest formowanie faryzeuszy, którzy gotowi są zabijać Jezusa. Głoszenie Dobrej Nowiny to wiara w Jezusa Chrystusa, który dał się potraktować jak grzesznik, stał się najbiedniejszym, najbardziej odrzuconym i tam nie zwątpił. Oddał się w ręce Ojca. I zmartwychwstał. I żyje. W Imię Jego jest głoszone odpuszczenie grzechów - tym, którzy to uczynili. Właśnie na tym polega Dobra Nowina: że do ciebie, który tak kurczowo trzymasz się życia, który masz Pana Boga na swoje usługi, który podlegasz tym procesom moralizowania i innych moralizujesz, a sam patrzysz na świat przez wąską szparę swej ciasnej moralności, często bardzo faryzejskiej, do której ten Bóg, Jezus Chrystus, nie pasuje, i swoim językiem, swoimi czynami, swoją niesprawiedliwością zabijasz drugiego człowieka, zabijasz Jezusa Chrystusa w drugim - właśnie tobie, takiemu człowiekowi, jest obwieszczana Ewangelia.
Jeśli jesteś gotów dzisiaj w twoim sposobie myślenia, wartościowania, działania chociaż w pewnym stopniu stać się biednym, uznać swoje zamknięcie, jeśli chcesz inaczej patrzeć na swoje życie - to słuchaj. Wsłuchujcie się w dzisiejszą Ewangelię: Duch Pański spoczywa na mnie. Namaścił mnie i posłał, abym niósł Dobrą Nowinę ubogim, sam stawszy się ubogim. Abym głosił wolność więźniom - tym, którzy są zamknięci w sobie, żyją dla siebie. Abym głosił przejrzenie niewidomym - tym, którzy widzą i oceniają wszystko i wszystkich przez pryzmat swego ja, wyłącznie pod własnym kątem widzenia. Abym odsyłał wolno uciśnionych - tych, którzy są uciśnieni z powodu lęku o siebie. Abym obwoływał rok łaski od Pana. Te moje słowa przyjmijcie jako obwieszczenie, a nie jako moralizowanie. Ja nikomu nie mówię: masz być taki albo inny. Ja tylko obwieszczam: W Jezusie Chrystusie to się już stało. W Jezusie Chrystusie to jest prawdą. W sakramentach jest to celebrowane.
Za chwilę będzie to samo podawane w Liturgii: w Słowie i łamanym Chlebie, w rozdzielanym Kielichu. Tam Chrystus stanie się taki dla mnie - żebym ja nie był więźniem siebie, żebym potrafił być ubogim, potrzebującym, żebym dał się jako taki traktować - wiedząc, że jest nadzieja życia.
Szczęść Boże wszystkim
Bp Zbigniew Kiernikowski