Lacrimosa w naszym społeczeństwie

Lacrimosa - pełnia łez
Podobno Wolfgang Amadeusz Mozart, przy pierwszych taktach Lacrimosy wybuchnął płaczem, odłożył partyturę i ... jedenaście godzin poźniej zmarł.
Tragiczny finał pięknego utworu. Ta refleksja towarzyszyła mnie i zapewne innym parafianom, kiedy oglądaliśmy przedstawienie "Lacrimosa - pełnia łez" w reżyserii p.p. Marii i Włodzimierza Garsztków, którzy wraz z aktorami "Teatru na Widoku" przygotowali nam artystyczna ucztę. Dolny kościół dawno nie był świadkiem takiego wydarzenia. Niech Ci, którzy nie przyszli na prapremierę, żałują.
Prapremiera, która odbyła się 1 czerwca, w Dzień Dziecka, nie była wydarzeniem przypadkowym. Pomysł, aby w inny sposób obchodzić święto dzieci powstał w głowach „Trzech Muszkieterów z Polnej” - ks. Tadeusza Błaszczyka - proboszcza parafii, Pana Włodzimierza Garsztki i piszącego niniejszy felieton.
Natchnienie przyszło po przeczytaniu artykułu o polskich dzieciach, które spotkał okrutny los zsyłek caratu czy niemieckich obozów śmierci. Pomyślałem, dlaczego 1 czerwca nie wspomnieć, tych wszystkich biednych i zapłakanych istot zabranych siłą od swoich rodziców. Dzieci, których kruchość życia nie potrafiła zmiękczyć zatwardziałych serc carskich żołdaków i niemieckich oprawców II wojny światowej. A także ... no właśnie, pamiętamy Danusię Siedzikównę ps. Inka? Bohaterską sanitariuszkę, która została skazana na śmierć przez polskiego sędziego mjr. Adama Gajewskiego i zastrzelona przez dowódcę plutonu egzekucyjnego ppor. Franciszka Sawickiego 28 sierpnia 1946 r. Kiedy "Inkę" skazywano na śmierć była jeszcze dzieckiem. Nie miała ukończonych 18 lat. Według relacji ks. Mariana Prusaka - przymusowego świadka egzekucji, ostatnimi słowami "Inki" było: Niech żyje Polska! Miejsce jej pochówku jest nieznane, tak, jak nieznane są miejsca, gdzie spoczywają tysiące polskich dzieci, które  pochłonęła "nieludzka ziemia" za wschodnią granicą Polski - na dalekiej Syberii czy Kazachskich Stepach.
Ci, którzy nie byli na prapremierze i dwóch następnych przedstawieniach mogą żałować, bo stracili wiele. Mogli uczestniczyć w artystycznym wydarzeniu, które - moim zdaniem - było niczym misterium męki polskich dzieci. I ten finał! Otwierające się drzwi komory gazowej i wchodzące tam bezbronne dzieci.
Lacrimosa - kluczowy fragment pieśni Dies Irae, będącej częścią mszy żałobnej, to utwór, jak żaden pasujący do upamiętnienia zamordowanych dzieci. Zamordowanych przez okupanta, a także przez aborcję, in vitro ... po prostu zamordowanych przez człowieka. Niestety Lacrimosa brzmi nadal w naszym społeczeństwie.
Jan Mosiński