Poradnia

Drogi Czytelniku 

Życie każdego człowieka jest wielkim zadaniem. Jeżeli w Twoim życiu pojawiły się problemy, cierpienie, czy droga - zda się bez wyjścia, a może w miejsce nadziei na lepsze życie zaistniała bezradność? A może już sobie sam nie radzisz? Właśnie do Twojej dyspozycji jest pani psycholog, pedagog, pani nauczania początkowego oraz duszpasterz. Zdecyduj sam z czyjej porady pragniesz skorzystać. Może znowu nabierzesz siły do stawiania czoła przeciwnościom. 

Zapewniamy o dyskrecji.

Zaufaj. Odwagi! Niech Chrystus Zmartwychwstały obdarza potrzebnymi łaskami, Jego „zmartwychwstanie nie jest szczęśliwym zakończeniem pięknej bajki, ale jest interwencją Boga Ojca tam, gdzie załamuje się ludzka nadzieja”. Papież Franciszek

 O różnicach w działaniu mózgów nastolatków i osób dorosłych
          
 „Każde dziecko to wielki i ważny świat. Dwoje dzieci – to trzy wielkie światy. Troje dzieci – to wcale nie jeden plus jeden plus jeden. To więcej: pierwsze i drugie, pierwsze i trzecie, drugie i trzecie i cała trójka razem: łącznie więc siedem wielkich światów. Niechęć, przyjaźń, bójka, przysługa, radość i smutek. Oblicz sam, ile światów ma w swym posiadaniu 10, 20 czy 30 dzieci. Bez ich pomocy nie możesz poznać tych światów i nie uda ci się praca wychowawcza”.                                          
                                                      Credo pedagogiczne Janusza Korczaka, 1938r. „Rodzina i Sztuka”
Specyficzny  mózg  nastolatka
„Najwięcej neuronów wymiera w mózgu w okresie dorastania. Specyfika tego okresu rozwoju mózgu powoduje, że nastolatki są bardziej podatne na uzależnienia, nie lubią wcześnie chodzić spać, natomiast chętnie chodzą własnymi drogami” – dr Marek Kaczmarzyk z Uniwersytetu Śląskiego.
Po ciekawej konferencji, w której miałam zaszczyt uczestniczyć, postanowiłam podzielić się z rodzicami zbuntowanych nastolatków ciekawymi informacjami, które mam nadzieję, w pewnym stopniu uspokoją Wasze zszargane nerwy.
Jeżeli zrozumiemy, że największe, a wręcz gigantyczne wymieranie neuronów odbywa się w naszym mózgu w okresie adolescencji – kiedy jesteśmy nastolatkami – to przestaniemy złościć się na młodzież za zachowania, które nam, dorosłym wydają się nie do zaakceptowania. Między 5 a 20 rokiem życia w niektórych partiach mózgu tracimy nawet 85 proc. neuronów, w związku z czym uznaje się, że jest to okres nieprzypadkowej przebudowy.  Mianowicie to właśnie  wtedy powstaje architektura kory mózgowej u młodego człowieka, a później konsumujemy efekty tego etapu. Żadne inne organizmy zwierzęce tego nie przechodzą, tylko ludzie.
Zmiany w mózgu nastolatków
Intensywne zmiany w mózgu nastolatków służą przystosowaniu do poszukiwań.  „Nastolatek szuka, ryzykuje, tworzy nowe rozwiązania. Dzięki temu prawdopodobieństwo, że przyszłość nas zaskoczy, jest mniejsze” – powiedział dr Kaczmarzyk. „Przeciętny nastolatek, nawet jeżeli nauczyciel powie mu, jak rozwiązać zadanie z treścią, zazwyczaj użyje swojego sposobu. W większości przypadków zaplącze się w tym wszystkim i nic dobrego z tego nie wychodzi, ale jest to tendencja wyraźna” – dodał pan Marek Kaczmarzyk.
Większa podatność nastolatków na uzależnienia wynika z faktu, iż płaty czołowe mózgu, które są m. in. odpowiedzialne za racjonalne podejmowanie decyzji są słabo rozwinięte, natomiast układ nagrody, który jest związany ze wsparciem emocjonalnym działań, jest w pełni rozwinięty. Płaty czołowe rozwijają się przez 12 lat, a potem następuje reorganizacja połączeń i dojrzewanie. Kończy się ono dopiero po 20 roku życia.
„Mamy więc sytuację, że to co lubię, jest dla mnie wartościowe, ale nie mam ograniczeń związanych z płatami czołowymi, które bardzo wolno dojrzewają. W efekcie nastolatek chętniej powtarza rzeczy, które sprawiają mu przyjemność, a to jest prosta droga do uzależnień. Uzależnienia powstałe w tym wieku są silniejsze i trudniejsze potem do zwalczenia. Jeżeli ktoś nauczy się palić w wieku nastu lat, to ma 3,4 – krotnie mniejsze prawdopodobieństwo pozbycia się tego nałogu w wieku dorosłym niż ten, który zaczął w wieku ponad 20 lat” – mówił dalej dr Kaczmarzyk.
Zmienne nastroje nastolatków tłumaczy z kolei charakterystycznymi w tym wieku skokami stężenia dopaminy. „Dopamina skacze, a więc konflikt, który odbieramy jako koniec świata, po krótkim czasie może być dla nastolatka marginalny. Zmiany poziomu dopaminy powodują silne poszukiwania nowości i mocnych wrażeń.         
Po dwóch godzinach od trzaśnięcia otwierają się drzwi jego pokoju i słyszymy: Co z tym obiadem? Proszę się nie złościć – dla nastolatka mogło już wszystko minąć. To nie jest sposób obejścia nas, tylko natura ich mózgów” – zapewnił naukowiec. Rodzice przestają być autorytetem bez skazy, jedynym źródłem oparcia i układem odniesienia. Młody człowiek dostrzega, że są ludźmi tak samo niedoskonałymi, jak cała reszta, staje się krytyczny i nieufny wobec nich. Nie traktujmy tego jak atak na siebie, nie szukajmy winy w sobie. Ustalajmy zasady. Nastolatki nie mają nic przeciwko zasadom, dopóki mogą współuczestniczyć w tworzeniu ich i rozumieją ich sens. Ustalajmy wspólnie zasady życia domowego. Pytajmy nastolatka co o tym myśli, jak to widzi, co zaproponowałby w takiej samej sytuacji młodszemu bratu lub siostrze.       
Musimy pomóc im przejść przez ten trudny dla nich okres. Jeżeli chcemy zmniejszyć ryzyko niekorzystnych konsekwencji zdrowotnych (zarówno bezpośrednich, jak i pośrednich – poprzez używanie substancji psychoaktywnych), jakie niesie ze sobą nieprawidłowa ekspresja negatywnych emocji i stres psychologiczny, musimy uczyć młodzież radzenia sobie z emocjami i stresem. Ważne jest rozwijanie wiedzy, która daje poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia otaczającej rzeczywistości oraz umożliwia jasne i pozytywne myślenie, kształtowanie pewności siebie i umiejętności współżycia w grupie, rozładowywania konfliktów, rozwiązywania problemów, właściwej organizacji pracy, otrzymywania i dawania wsparcia oraz efektywnego relaksowania się – spędzania wolnego czasu w sposób sprawiający przyjemność, zachowania poczucia humoru, stosowania technik relaksacyjnych.
Nastolatek w szkole
W szkole zdarza się często tak, że nauczyciele nie rozumieją potrzeb nastolatka, uznając jego zachowania, jako złe i niegrzeczne. Uczeń zazwyczaj nie  potrafi poradzić sobie sam ze swoimi emocjami, a zwłaszcza, gdy ma określone zasady typu – tego nie wolno, to masz zrobić – dlatego wchodzi w konflikty. W tym okresie dziecko szczególnie potrzebuje naszego wsparcia (najlepiej indywidualnego podejścia), a nie postępowania według ustalonych przez nauczyciela schematów.  Częstym błędem w szkole jest decydowanie za innych i osądzanie. Nauczyciele preferują osoby o spokojnym usposobieniu, niż te, które nie boją się wypowiadać głośno swoich opinii. A właśnie ci nastolatkowie, którzy szukają, ryzykują, tworzą nowe rozwiązania w przyszłości będą mniej zaskoczeni, łatwiej odnajdą się w dorosłym życiu. Mózg nauczyciela utrwalił sposoby zachowań, zlokalizował subśrodowiska społeczne, w których jest kompetentny, rozpoznał i ustalił reguły gry, sprawdził wartość znanych rozwiązań, zajął optymalną dla siebie niszę w środowisku społecznym. Efektem tego jest wytworzenie swoistego „układu odpornościowego”, który selektywnie eliminuje nietypowe/nowe sposoby zachowań, ryzyko, nowe rozwiązania. Kolejnym efektem jest tendencja do postrzegania zmian jako zagrożeń, szukanie w nich trudności i negatywów oraz swoiste wrażenie, że „dawniej” było lepiej, bezpieczniej, prościej, przyzwoiciej...
Dojrzewanie i zmiany
Według Pana Marka Kaczmarzyka nastolatków ponoć nie warto też zaganiać do łóżka przed północą, bo poziom melatoniny w ich mózgu jest tak niski, że choćbyśmy ich wołami ciągnęli, i tak nie zasną przed godziną 23. I to jest kolejny argument, że to wcale nie wynik ich nastoletniej przekory, a skutek dojrzewania i zmian, jakie w tym okresie życia zachodzą w ich mózgach. Ich efektem jest zawirowanie w zegarze biologicznym, zmiana rytmu snu i czuwania wywołana innym cyklem wydzielania melatoniny niż u nas. – „hormonu zasypiania”. Zaczyna się ona uwalniać około północy i jest pompowana w mózgi dzieciaków jeszcze grubo po wschodzie słońca. W efekcie ich wewnętrzny zegarek cofa się o jakieś trzy godziny. To dlatego nastolatka tak trudno wieczorem zagonić do spania, a rano nie sposób zwlec go z łóżka.
I jak w takiej sytuacji uczniowie gimnazjów czy liceów mają skupiać się na lekcjach o ósmej rano?
Propozycje
Ja osobiście apelowałabym  o późniejsze rozpoczynanie lekcji w szkole. O ósmej rano szare komórki naszych pociech śpią!!! Gdyby lekcje zaczynały się o godz. 8.30, a najlepiej o 9, myślę, że bylibyśmy w stanie wycisnąć z nich maksimum umysłowej wydajności. Niestety, nie od nas, zwykłych obywateli to zależy.
Reasumując: Kochani Rodzice! Chcąc pomóc nastolatkom (sobie zresztą też!) w racjonalnym podejmowaniu decyzji, powinniśmy przede wszystkim zdobyć ich zaufanie, a następnie pomóc przeanalizować potrzeby (jakie są moje rzeczywiste potrzeby, a nie zachcianki), sprecyzować cele, zidentyfikować możliwości rozwiązań, pomóc ocenić konsekwencje wyboru każdej alternatywy (prawdopodobieństwo sukcesu i porażki), a następnie stworzyć plan działania, który umożliwi wprowadzenie w życie podjętej decyzji.
Kalisz                                                        Renata Latosińska

Witaj!

Jan Paweł II rozmawiając z młodymi zwracał się do nich słowami „przyjacielu”. Nie wiem kim jesteś i ile masz lat, ale chciałbym Cię tak nazywać, a jeszcze bardziej tak traktować.

Chcę zaprosić Cię do wspólnej wędrówki, która zaprowadzi nas (mam taką nadzieję) do ŻYWEGO BOGA. 

Papież Franciszek napisał coś co było dla mnie niesamowitym odkryciem: Kościół nie zakłada bowiem nigdy wiary jako faktu oczywistego, lecz jest świadomy, że ten Boży dar trzeba karmić i umacniać, by nadal wskazywał drogę ( Lumen Fidei, 6). Wiara, rodzi się w spotkaniu z Bogiem żywym (Lumen Fidei, 4).

Chcę, by nasza droga była czasem wspólnych poszukiwań, troski, może walki o to, co jest najcenniejszym z darów jaki otrzymaliśmy, WIARY.

O wiarę trzeba nieustannie dbać, nawet walczyć, bo wątpliwości pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie. Ostatnio dość często słyszę zdanie: W Boga wierzę, ale w Kościół i księży nie. Ze zdaniem tym można częściowo się zgodzić, bo wierzymy w Boga i Bogu, a nie w księży, którzy są ludźmi. Co do nie wierzę w Kościół sytuacja wygląda inaczej niż wielu ludzi uważa. Bo co właściwie znaczą te słowa: Wierzę w Kościół. Otóż wierzyć w Kościół, to przyjąć, uznać, że jest On JEDEN, ŚWIĘTY, POWSZECHNY i APOSTOLSKI. Wypowiadamy je podczas Mszy Świętej. Czy rozumiemy co mówimy? 

Warto się nad tym zastanowić. 

Zachęcam do samodzielnych poszukiwań i podzielenia się swymi odkryciami. JS

 

 

Dialog w rodzinie


W wyniku ogromnego pędu, nadmiaru zajęć i innych czynników, rodzice bardzo często zapominają o rozmowie z dziećmi. Czasami wynika to z przekonania, że skoro chodzi ono do szkoły, to szkoła wszystko "załatwi". Ale przeciętny uczeń w szkole spędza jedynie 5 godzin dziennie i nie wszystkie interesujące go kwestie są poruszane podczas zajęć.

Od pierwszej klasy  wprowadzam cykl zajęć o właściwym zachowaniu się, czyli taki poradnik savoir vivre. Zauważyłam szybko, że dzieci polubiły te zajęcia, na których czytaliśmy tekst, omawialiśmy jego problematykę, próbowaliśmy układać do niego scenki i uczyliśmy się w ten sposób, co wypada a co nie.

Pomyślałam więc, że zamiast "umoralniających" wykładów, jakie zwykli czynić nauczyciele dzieciom, kiedy wydarzy się jakaś przykra sytuacja w klasie, wprowadzę taką formę na zajęcia edukacji społecznej.  Zaczęłam wykorzystywać literaturę piękną,  a więc baśnie i wiersze, które stanowiły kanon lektur w klasach pierwszych i drugich. Szybko jednak  skorzystaliśmy  z bajek terapeutycznych, do których układaliśmy scenki psychodramowe. Uczniowie byli tak zajęci wszystkimi działaniami związanymi z bajkami, z inscenizacją, że rozwiązanie trudnych dla nich problemów w bajkach, nie było czymś krępującym. Przez to ja dowiedziałam się, jakie zachowania przejawiają i jakie skłonności mają w sytuacjach konfliktowych, czy innych- trudnych.

Bajki pomagały  także przy okazji świąt, tj. Dzień Zmarłych. Podczas rozmów na temat bliskich, jakie przewidywał program nauczania, zauważyłam, że dzieci zwierzają się ze swoich najskrytszych myśli. Najbardziej poruszający był fakt, że potrzebowały tego, bo jak usłyszałam- "Rodzice ze mną na ten temat nie rozmawiają. Oni sądzą, że ja to wiem. Ale ja chcę z nimi o tym rozmawiać".  Było to bardzo przykre dla mnie przeżycie, stąd jeszcze większa motywacja do rozmów tego typu.

Rodzicom czasami wydaje się, że dzieci o takich rzeczach rozmawiają w szkole, że znają wiersze, teksty i sprawa załatwiona. Często brak relacji jest spowodowany lękiem rodzica- "No tak, jak ja mam mu to wytłumaczyć. On na pewno nie zrozumie. Może Pani w szkole wam wytłumaczy", itp. Tymczasem dzieci oczekują nawet najmniejszej i czasami zdawałoby się "najgłupszej" odpowiedzi, która jest dla nich sygnałem- tak! Obchodzi mnie twój problem, pamiętaj, że nie jesteś z nim sam.

I tak szkoła musi, z powodu coraz większego wycofania wychowawczego rodziców, przejmować coraz więcej ról wychowawczych. Ale jeśli dzieci zostaną właściwie pokierowane, to na pewno poradzą sobie w życiu z trudnymi sytuacjami. Nic jednak nie zastąpi rodzicielskiej miłości, wyrozumiałości, zrozumienia i zainteresowania.

Jak przygotować się do rozmowy, aby przyniosła ona oczekiwane rezultaty, zbliżyła nas, rodziców do dzieci, „zburzyła” bariery i była przyjemna:
Jednym z ważniejszych cech dobrej rozmowy jest zapewnienie spokojnego miejsca, w którym nikt nie będzie przeszkadzał. Zarówno dziecko, jak i Rodzic musi zająć wygodną dla siebie pozycję.
Dziecko nie może czuć się zdominowane przez postawę dorosłego - wyrównanie poziomu siedzenia daje szansę na rozmowę w cztery oczy.
Postawa dorosłego nie może być zamykająca i oskarżająca - brak kontaktu wzrokowego, ponaglanie wypowiedzi, skrzyżowane ręce i nogi itp.
Dorosły powinien dawać wyraz swemu rozumieniu problemu, np. przez przyjazne potakiwanie. W ten sposób daje poczucie bezpieczeństwa i buduje most zaufania.
Czas i miejsce muszą być przede wszystkim uzgodnione z dzieckiem. Ponaglanie czy naciskanie dziecka na rozmowę może przynieść odwrotny skutek. Gotowość do rozmowy muszą mieć obie strony, ale przede wszystkim dziecko.
Sposób, w jaki będzie przeprowadzona rozmowa, też powinno narzucić dziecko. Oczywiście można w delikatny sposób nakierowywać rozmowę na odpowiednie tory, ale bez poczucia nacisku.
Dziecko ma mieć poczucie zaufania i bezpieczeństwa
Nie warto obiecywać dziecku tego, czego się nie spełni. Zdradzone zapewniania są kłamstwem i receptą raczej na zbudowanie muru między nami a dzieckiem. Jeśli wiemy, że nie będziemy mogli dotrzymać danej obietnicy, uprzedźmy o tym lojalnie. W ten sposób jesteśmy wiarygodni w oczach dziecka, a ono zdaje sobie sprawę, że może nam zaufać. Jeśli jesteśmy przygotowani na usłyszenie prawdy, niekiedy niezbyt przyjemnych słów dla naszych uszu, to musimy pamiętać, że nie możemy za nie karać, obwiniać, negować itd. Dziecku także było trudno o tym powiedzieć. Ale otworzyło się przed nami, gdyż nam zaufało. Każdy popełnia błędy, a zrozumienie ich i akceptacja są motorem do poszukiwania lepszego życia. W sytuacji porażki dziecko przede wszystkim potrzebuje wsparcia i ochrony. Przy czym wsparcie i ochrona rozumiane są nie jako pobłażliwość, ale jako zrozumienie i bycie konsekwentnym. Ważne jest, by w nauce słuchania uczestniczyły nie tylko uszy, ale także serce i rozum.


Dialog jest jednym z elementów relacji rodzic - dziecko i ważne jest, aby wpisywał się w szerszy kontakt rodziców z dorastającym dzieckiem. Płaszczyzną tego kontaktu może być wspólna praca, zakupy, majsterkowanie, muzykowanie, świętowanie itp.

Rolą rodziców jest wytyczenie granic swobody dojrzewającemu dziecku. Wskazane przez nich zakazy wyznaczają „ramy bezpieczeństwa”, przypominają, że każdy człowiek podlega ograniczeniom, są sygnałem, że rodzice nie zamierzają zostawić dzieci żywiołom ich dojrzewania.

Rodzice są również odpowiedzialni za stworzenie dzieciom domu, w którym będą się one czuły kochane i akceptowane, domu w którym - mimo drobnych zawirowań - będzie panowała atmosfera miłości. Przy czym nie należy zapominać, że atmosfera taka może być budowana jedynie w oparciu o głęboką więź łączącą małżonków. Więź ta stanowi podstawę autentycznej i poważnej więzi z
nastolatkiem. Fakt ten zdaje się pozostawać na poziomie modelowym i nie znajdować potwierdzenia w wzorach zachowań rodziców. ( i dlatego, w dzisiejszym świecie obłudy i zakłamania, gdy dzieci widzą fałsz, jest tak trudno o szczerą rozmowę)
Rodzice, których łączy głęboka więź, którzy nie traktują swojego dziecka jak własność, potrafią twórczo i pozytywnie rozwiązywać konflikty, między innymi korzystając z autentycznego i szczerego dialogu. Wzmacniają w ten sposób więzi łączące ich rodzinę. Ubogacają się, wzrastając w swoim człowieczeństwie, umożliwiając jednocześnie taki sam rozwój swoim dzieciom.

( Taki przykład, w jaki sposób można, lub nie dogadać się w pewnych sprawach. Rozwinę, chodzi tu o niedopowiedzenia, o to, kto wygra)
Ojciec: Synu, masz w ręku moje narzędzia?
Maciek (nastoletni syn): Są mi potrzebne, bo chcę z Jackiem naprawić rower.
Ojciec: Czekaj no! Potrzebuję tych narzędzi w tej chwili, zaplanowałem na dzisiaj pracę w ogrodzie. Nie możesz mi ich zabrać.
Maciek: Mnie też są potrzebne, muszę wziąć je dzisiaj.
Ojciec: Przykro mi, ale za późno mi o tym powiedziałeś.
Maciek: Proszę Cię! Ja muszę mieć te narzędzia.
Ojciec: Nic z tego. Za pół godziny idę zrobić, to co sobie zaplanowałem. Poproś kolegę, niech on załatwi narzędzia.
Maciek: Ale on nie ma jak…
Ojciec: No to trudno.
Maciek: Dobra, nieważne… wszystko mi jedno.

(Ojciec bierze narzędzia, a syn dąsa się w pokoju).
Gdyby ojciec wiedział, że syn chce naprawić rower, by pomóc koledze i zrobić dzięki temu coś dobrego, byłoby mu łatwiej zrozumieć sytuację. Z kolei Maciek prędzej zaakceptowałby odmowę, gdyby usłyszał, że zapracowany tata tylko tego dnia dysponuje czasem i bardzo zależy mu na dotrzymaniu słowa, danego mamie. Zamiast tego, obydwoje zakomunikowali, przyjęte z góry, rozwiązania: „Potrzebuję dzisiaj narzędzi”. Otwarta rozmowa, pomogłaby znaleźć wyjście z sytuacji, które zaspokajałoby potrzeby obydwu stron.
Konstruktywny dialog, uwieńczony kompromisem, dający zadowolenie dwóm stronom, bez złudnej „wygranej”, czy „przegranej”:

Ojciec: Synu, masz w ręku moje narzędzia?
Maciek (nastoletni syn): Są mi potrzebne, bo chcę z Jackiem naprawić rower.
Ojciec: Czekaj no! Potrzebuję tych narzędzi w tej chwili, zaplanowałem na dzisiaj pracę w ogrodzie. Nie możesz mi ich zabrać.
Maciek: Mnie też są potrzebne, muszę wziąć je dzisiaj.
Ojciec: No to mamy kłopot. Zależy mi na tym, aby dotrzymać słowa mamie, ponieważ
obiecałem jej, że dzisiaj wykonam zaległe prace w ogrodzie, no i chciałbym wykorzystać swój wolny czas teraz, bo wieczorem oglądam mecz. Wygląda na to, synu, że obiecałeś Jackowi pomoc w tym samym czasie.
Maciek: No tak tato. Proszę Cię! Ja muszę mieć te narzędzia.
Ojciec: Wydaje się, że bardzo Ci zależy na tym, aby dotrzymać słowa.
Maciek: Tak , wiesz Jacek mi zawsze pomaga, jak go o coś proszę. Co ja mu teraz powiem, on ta liczy na moją pomoc. Wiesz on mieszka tylko z mamą i nie ma takich odpowiednich narzędzi do roweru.
Ojciec: Rozumiem, że z jednej strony nie chcesz, aby kolega poczuł się zawiedziony, że nie przyniosłeś narzędzi, a z drugiej strony chciałbyś się odwdzięczyć za jego pomoc Tobie w różnych sytuacjach.
Maciek: Tak właśnie jest. No i co teraz?
Ojciec: Zgadza się. Tak jest. Ty chcesz dotrzymać słowa koledze, ja mamie, bo nie chcemy zawieść ich zaufania. Ja potrzebuję zrobić te prace teraz, ponieważ wieczorem chcę mieć czas dla siebie. Może masz jakiś pomysł na rozwiązanie tej sytuacji?
Maciek: Mam! Może pomogę Ci tato i razem zrobimy szybciej tę pracę w ogrodzie, a ja zadzwonię do Jacka i powiem mu , że przyjadę później.
Ojciec: Dobrze. To właściwie dobry pomysł. Bierzmy się do pracy!
Inne rozwiązanie: syn i ojciec dogadują się, które z narzędzi potrzebują i dzielą sie nimi lub Maciek zaprasza kolegę z rowerem do siebie i naprawiają go w ogrodzie, wspólnie korzystając z narzędzi (jeśli jest kłopot z przewiezieniem roweru – np. syn z ojcem ustala, że jadą po kolegę samochodem). Cyt. za Centrum komunikacji Gordon, www.gordon.edu.pl
Dzięki takiemu podejściu do problemu uczymy dzieci ich rozwiązywania, dbając o potrzeby zarówno dziecka jak i własne (rodzica), pielęgnujemy wzajemną relację i uczymy kreatywności zapraszając dzieci do poszukiwania rozwiązań. Ważne: szukamy rozwiązania razem – takiego, które zadowoli obojga, pamiętając, że jest to coś więcej niż kompromis!

Renata Latosińska

/Renata Latosińska pracuje jako pedagog w szkole podstawowej nr 7 w Kaliszu. Ukończyła podyplomowe studia w kierunku logopedii oraz terapii pedagogicznej. Uzyskała tytuł menagera oświaty. /